wtorek, 30 marca 2010

Jajo Faberge w hafcie i decu


Wątek jaja Faberge przeniosłam z poprzedniego bloga , powód ? nadal fascynacja tematem mnie nie opuszcza. Wyszycie Pana Pawia było żmudne i długie, gabarytowo jest duży ale wyszycie jaja Faberge to był karkołomny wyczyn, sama sobie utrudniłam i dostałam za swoje, chyba nigdy się tak nie natrudziłam przy wyszywaniu. Tak więc jajo Faberge przywlekło się za mną na ten blog i myślę że jeszcze parę starych rzeczy tu przyciągnę.

 
Zafascynowana jajami Faberge poszukiwałam wzoru który mogłabym wyszyć, niestety żaden nie był godny takiej inspiracji , ale w końcu znalazłam . Ogarnęła mnie gorączka tak wielka że musiałam go zaraz wyszyć, kupiłam nici, kanwę i wydrukowałam wzór. Po rozłożeniu go na podłodze stwierdziłam że jest to jajo mutant, wymyśliłam więc że wyszyję go na aidzie nr18 aby było mniejsze i zmieściło się na mojej ścianie . Rozpoczęłam haft, trudny , pracochłonny, nitka złota mieszana z różnymi odcieniami brązu i doszłam do środka jaja, czyli niebieskiego pola z cerkwią.
Przeżyłam szok , w amoku jaki mnie ogarnął nie pooglądałam dokładnie wzoru, okazało się że środek jest bardzo drobny tzn.tam gdzie normalnie jest jeden krzyżyk tam mają znajdować się cztery krzyżyki. Struga gorąca przebiegła po moich plecach - jak ja mam to zrobić? jak podzielić krzyżyk na aidzie nr18 na cztery?


Jestem uparta jak co najmniej trzy osły i nie poddaję się tak łatwo. Zakupiłam więc specjalnie do tego wzoru lupę przyczepianą do stolika, wydatek spory ale inaczej nic z mojej pracy by nie wyszło. Cienką igiełką i przez lupę " umordowałam "środek jajka. Potem jeszcze wykończyłam kontury i doszyłam koraliki i mogę śmiało powiedzieć że to dzieło mojego życia. Na kanwie o małym splocie jest to niezmiernie trudny i pracochłonny wzór.

 
Na tym zdjęciu jest lupa o której wspominałam, pomogła  już wiele razy. Polecam, wprawdzie trzeba zainwestować ale inwestycja trafiona, ma dodatkowe małe kółeczko które jeszcze bardziej powiększa obrazy od pozostałej powierzchni lupy, można ją doczepiać do stolika lub innych przedmiotów.
I kilka ujęć , jajo w szczegółach dla wyszywających.


Czasami pomysły przychodzą nagle i tak było z moim jajkiem decu. Zainspirowało mnie wyszywane jajo i tak powstało jajko Faberge techniką decoupage, cieniowane fioletem od najciemniejszego do jaśniejszego koloru jak na hafcie, motyw przyklejony z serwetki i na to złota konturówka.


Chciałam podziękować wszystkim tym którym chciało się umieścić komentarz pod moimi wpisami pomimo tego że czasu przedświątecznego mamy mało, tym bardziej bardzo dziękuję, a wszystkim życzę mam nadzieję miłego oglądania.

Jajo Faberge - moja fascynacja

 
Moją następna fascynacją to jajka Faberge, dawno zainteresowałam się historią jaj carskich, nazwanych od autora Faberge. Są niesamowite, przepiękne i niosą za sobą kawał historii Rosji, historii rodziny carskiej i to jest fascynujące.

Cytat z Wikipedii :

Jaja carskie (inaczej jajka Fabergé, nazwane tak od nazwiska złotnika Petera Carla Fabergé) to niezwykle precyzyjne filigranowe dzieła sztuki złotniczej z czasów Aleksandra III Romanowa.
Wykonywane w pracowni nadwornego jubilera na specjalne zamówienia arystokracji rosyjskiej i członków rodziny carskiej Aleksandra III Romanowa stały się w ówczesnych czasach modnym prezentem wielkanocnym. Były zrobione ze złota, inkrustowane drogimi kamieniami, kością słoniową oraz macicą perłową.
Pierwsze takie wielkanocne jajko w pracowni Fabergé powstało w 1884 na zlecenie Aleksandra III, który chciał zrobić prezent swojej żonie Marii. Po śmierci Aleksandra III jego syn, Mikołaj II, kontynuował tradycję zamawiania jednego jajka na Wielkanoc. W środku jajka zazwyczaj kryła się niespodzianka, która aż do momentu otworzenia podarunku była objęta ścisłą tajemnicą.
Fabergé inspirował się wydarzeniami historycznymi. Zdobił swoje dzieła miniaturami wiejskiej rezydencji cara, wizerunkiem
Piotra Wielkiego na koniu itp.
Jaja Fabergé'a zyskały taką sławę, że w 1900 roku wystawiono je na Wystawie Światowej w Paryżu.
W ostatnich czasach powróciła moda na jaja carskie. Pierwszą współczesną wersją było tzw. jajko pokoju wykonane dla Gorbaczowa w 1991 roku. Znane jest jajko milenijne z 2000 roku. Ostatnim słynnym dziełem jest jajko faz Księżyca.
Zachowało się 40 jaj, najdroższe z carskich, Zima, zostało sprzedane 13,5 mln. dolarów (6,5 mln. funtów). Za najbardziej niezwykłe uchodzi jajko Azow. 28.11.2007 roku na aukcji w domu Christie's jajko z zegarem i kogutem wykonane w 1902 roku dla rodziny Rotszyldów zostało sprzedane za rekordową sumę 18,5 mln. dolarów. Z jajka co godzinę wyskakuje miniaturowy kogut, który ruszając się jak kukułka sygnalizuje godzinę.
A to moja prywatna mała galeria zdjęć jaj Faberge;


niedziela, 28 marca 2010

Ostatnie jajka


To ostatnie wydanie jajek, wszystkie robiłam dla koleżanek, sobie nie zrobiłam ani jednego, licho więc z dekoracjami, na nie też nie mam czasu , będzie więc skromnie. Zdążyłam jednak na rynku zakupić kwiatki , prymulki w ożywczym kolorze pomarańczu oraz drobne , pachnące bratki, kolor jest mi potrzebny do życia i zrobiło się kolorowo.


Strusie jajo , wiosenne, z soczystą trawą, zagroda gdzieś na wsi i dzieci bawiące się z drobiem.



Na jajku strusim łączyłam zupełnie różne dwie serwetki, domalowywałam tło i małe elementy wg. takiego sposobu jaki pokazywałam Tutaj.


I jeszcze dwa zagubione jajeczka , robione w ostatniej chwili, wszystko według gustu moich koleżanek, prawie zero inwencji twórczej niestety. Odbiję sobie potem, może na drugi rok.






sobota, 27 marca 2010

Bukiet wiosenny na jajeczku


Parę ujęć jajka z wiosennym bukietem, pełnym przylaszczek, przebiśniegów, bazi ....., wariacje bo robione różnymi aparatami, z różnymi obiektywami, wieczorną porą , taki mały eksperymencik jako wytchnienie od pracy która mnie przerosła.



wtorek, 23 marca 2010

Rameczki retro


Nie wiem jak wy ale ja zamiast sprzątać i kończyć lakierować jajka, wynajduję sobie coraz to ciekawsze zajęcia odsuwając to co powinnam zrobić w pierwszej kolejności. Zrobiłam  małe rameczki na zdjęcia dla moich dziecków na ich zamówienie, niestety nie dowiedziałam się jakie one mają być, zrobiłam takie jakie mi przyszły do głowy, wiedząc tylko że mają śliwkową ścianę a mnie i tak fiolet trzyma się głowy, są więc  rameczki retro.


Receptariusz

wziąć rameczki za parę groszy
łyżeczkę primera lub białej farby akrylowej i pomalować rameczkę
wyciąć z serwetki dwa paski 4,5 cm szerokie i przykleić na ramki, przycinając na skos na rogach ramki
wziąć łyżkę lakieru aksamitnego Touchme i położyć trzy warstwy
nasz produkt dekorujemy dowolnie, w przepisie patrz poniżej
mały szablon przyłożyć do ramki i posmarować pastą bądź szpachlą , wystarczy jedna łyżeczka
po wystygnięciu pasty malujemy np.starym złotem, lub czym kto chce
Rameczki gotowe do spożycia tzn. można włożyć w nie zdjęcia

Miłej zabawy


Fiolet w miszmasz, fiolet który mnie nie opuszcza, fiolet który mocno się we mnie zakorzenił, fiolet który chyba niedługo znajdzie miejsce na mojej ścianie, chyba że odwidzi mi się.

Pozdrawiam cieplutko wszystkich mnie odwiedzających.

poniedziałek, 22 marca 2010

Ej, przeleciał ptaszek...


.........kalinowy lasek i usiadł u mnie na półce. A tak naprawdę to powstał dzisiejszej nocy na moim dyżurze. Wzór kiedyś podglądnęłam na jakimś blogu ale już nie pamiętam gdzie, miałam filc w płatkach z którym nie wiedziałam co zrobić , zwłaszcza z tym pomarańczem, jak zamawiałam myślałam że to inny kolor, kawałeczek nici, kilka koralików i jest. I ja też mam swój drób, do tej pory tylko zazdrościłam wszystkich ptaszków, gąsek itp na waszych blogach, bardzo to nieładnie i najlepsze rozwiązanie samemu coś zrobić, O! Przy okazji przypomniałam sobie ścieg inny niż krzyżykowy.


Mój drób , a właściwie to chyba kształtem gołębia przypomina, zresztą to gołąb chyba też drób, oj tam nie znam się na tym, więc ten drób jest krasiwy i to bardzo,  drugie ujęcie  z tego tytułu jest na ludowo. Nawet mam świeże szczypy z odpustu ,widać je na zdjęciu, mama kupiła i podarowała mi i Miśkowi. Oj mam taki sentyment do szczyp z dzieciństwa, mama o tym wie,  taki żarcik z jej strony, najlepsze to czekoladowe i waniliowe, polecam, oczywiście tym co słodkości lubią.


niedziela, 21 marca 2010

Waga , wiosna i alfabet


Byłam nieobecna w świecie blogowym i mam dużo do nadrobienia na waszych blogach, musiałam się troszkę douczać i codziennie siedziałam na kursie w stolicy województwa. 
Niemało brakowało a ostatni wpis byłby pożegnaniem, opatrzność Boska czuwała i nic mi się nie stało, ale w Busa chyba długo już nie wsiądę. Wpakowałyśmy się, prawie wszystkie kursantki do Busa , napakował nas ile wlezie, stałyśmy jedna przy drugiej na środku a gość jechał jak szalony i w pewnym momencie zahamował nagle, poleciałyśmy wszystkie do przodu wywracając się jedna na drugą, okazało się że przyhamował pół metra od Tira, na szczęście nic poważnego się nie stało ale mogło, ja mam tylko poobijaną rękę. Miałam już serdecznie dość dwugodzinnych dojazdów, cieszę się że to się skończyło, papier mam , mogę bezpiecznie przytaczać krew o ile to bezpiecznym można nazwać.


Nie miałam na nic czasu ale po parę krzyżyków stawiam i hafcik idzie powoli do przodu, powoli się wyszywa, bo bardzo drobniutkie krzyżyki haftuję


Do mnie już wiosna zaglądnęła, fiołki kwitną jak zwariowane, okna umyte więc teraz przynajmniej świat widać i szybko topniejący śnieg. Wiosenko witam cię.


A tak przy okazji moich fiołków widać wagę którą przed wieloma laty odnowiłam. Koleżanka przyniosła mi zupełnie zardzewiałą zwykłą żeliwną wagę z dawnego sklepu "Społem". Stała sobie u niej w piwnicy i niszczała, teraz służy moim kwiatkom.


Sentencja z łaciny przetłumaczona brzmi "Nikt nie jest obowiązany uczynić więcej, niż może".

Chyba powinnam częściej ją czytać bo czasami narzucam sobie zbyt wiele, więcej niż mogę udźwigać.

wtorek, 16 marca 2010

Romantyczne jajeczka


Zanim coś powstanie nowego wkleję stare jajeczka  których robienie sprawiło mi ogromną frajdę, uwielbiam takie wyzwania. Osoby które je widziały przepraszam za powtórkę.

Czemu romantyczne? .............bo przedstawiają pewne opowiadanie:
Księżyc i słońce lub jak kto woli noc i dzień jak dwoje kochanków czekających z tęsknotą na krótką chwilę spotkania, na odwrocie jest sen z marzeniami i ziemia skąpana w słońcu. Rozwijać tematu nie będę każdy może sobie opowiedzieć co chce patrząc na malarstwo Josephiny Wall. Tworząc te jajeczka czerpałam inspirację z jej dwóch obrazów zamieszczonych w tym wpisie,burza kolorów i fantazji, coś pięknego.


Jajeczka powstały dla koleżanki która lubi motyw słońca i księżyca, ja spełniałam jej marzenia. Lubię jak przedmiot opowiada jakąś historię, lub jest konsekwencją mojej inspiracji czymś co mnie zachwyca, tym razem było to malarstwo, jakimś cudem udało mi się połączyć temat, dwa obrazy razem na dwóch małych jajeczkach. Takie jajeczka to przyjemność tworzyć i dla osób otwartych na moje dziwactwa też. 
Ustawiając je razem ze sobą mamy obraz pełen romantyzmu i miłości.

poniedziałek, 15 marca 2010

Trzy koguty


Pieją kury pieją, ni mają koguta.......................a ja mam aż trzy koguty.  Dzbanek z kogutem odziedziczyłam po mamie, ile on ma lat tego nawet moja mama dokładnie nie wie ale chyba co najmniej pół wieku, troszkę poobijany i sfatygowany ale maminy. Świstaczek w kształcie kogutka kupiony na jarmarku dawno temu , na pewno w tamtym stuleciu . I jajeczko które właśnie zeszło z lakierni, chciałam pozostawić widoczne słoje drewna, na nim dwie kurki i kogut. W tle garnek kupiony od starszego pana , garncarza spod Tomaszowa Lub. który swoje wyroby toczy na kole, widziałam osobiście, i garnek kupiłam.


Miała baba koguta, koguta, koguta
Wsadziła go do buta, do buta,hej!
O, mój miły kogucie, kogucie, kogucie,
Jakże ci tam w tym bucie, w tym bucie,
W tym bucie, w tym bucie, jest?