sobota, 28 listopada 2020

Lubicie się bać?

 


Wyobraźmy sobie,że na dworze zapada zmierzch,mgły się ścielą nad ziemią, pada deszcz, wiatr targa włosami wierzby, a my siedzimy w ciepłym domku, ogień pali się na kominku, przyciąga nas do siebie. Siadamy więc w fotelu, patrzymy na ogień i sięgamy po książkę.W takiej atmosferze lubię czytać literaturę grozy, właśnie w jesieni jest na to czas.

Jeśli macie ochotę na nietuzinkową historię, pełną mroku, grozy, przyprawiającą o gęsią skórkę podczas lektury, to czym prędzej sięgnijcie po dzieło Stefana Dardy „Dom na Wyrębach”.

 Dostarczy Wam ono mnóstwa emocji i sprawi, że być może zaczniecie miewać koszmary, tak bardzo sugestywna jest to powieść. To idealna propozycja dla tych, którzy lubią poczuć strach i stawić czoła nie dającym się wyjaśnić w prosty sposób zjawiskom.

 "Dom na całkowitym odludziu. Niemal w samym sercu lasu, tam, gdzie kończy się droga. Świeże powietrze cały rok, sąsiad zza ogrodzenia niemal nieobecny, a do najbliższej wsi niemały kawałek, więc cicho jak makiem zasiał. Wokół tylko drzewa, świergot ptaków, ściana zieleni i czerni, przyzywająca swoim spokojem. Wsi spokojna, wsi wesoła, wsi magiczna To nic nie szkodzi, że nieopodal jakiś cmentarz zapomniany. Że po nocach śnią się mary, a na ciele, jak po piekielnej walce, zostają znaki. Zza okna zioną spotworniałe twarze, gdy księżyc osiąga pełnię i niesie się rechot pośród drzew. Nie warto zwracać uwagi na te zabobony, jakoby krzyk puszczyka strzygi symbolizował, na legendy jakieś stare, dawno wyolbrzymione, zdziwaczałe."


 

Dom na Wyrębach snuje się po cichu, leniwie, a groza sączy się powoli, osacza nieoczekiwanie, uderza niemal znikąd.

 

 

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo puszczyk za oknem zaczyna swoją złowieszczą pieśń.

 

Pewnego razu myszkując w księgarni wpadła mi w rękę książka nieznanego mi autora i pomimo , że przeczesałam całą księgarnię , właśnie ta książka przyciągała mnie do siebie jak magnes, musiałam ją kupić.

Przyszłam do domu i poszukałam w necie informacji o autorze. Co się okazało? Stefan Darda urodził się w Tomaszowie Lubelskim jak ja, w tym samym dniu co ja , tyle tylko , że kilka lat po mnie. Jako dorosły człowiek swoje miejsce w życiu odnalazł w Przemyślu, tak jak ja. Nic dziwnego , że książki tego autora wyciągały do mnie ręce.Od tamtej pory kolekcjonuję wszystkie pozycje Dardy i je namiętnie czytam.


 

Stefan Darda urodził się 2 września 1972 r. w Tomaszowie Lubelskim, na Roztoczu, w byłym województwie zamojskim. Do roku 1991 mieszkał w Lubyczy Królewskiej, niewielkiej miejscowości tuż przy wschodniej granicy Polski. Po ukończeniu szkoły muzycznej i tomaszowskiego liceum im. Bartosza Głowackiego rozpoczął studia na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Wtedy to rozpoczęła się jego przygoda z muzyką folkową. Został członkiem znanego zespołu "Orkiestra pod wezwaniem Świętego Mikołaja", z którą koncertował i nagrywał płyty do roku 1995.

W 1998 roku przeprowadził się do Przemyśla, na Podkarpaciu, gdzie mieszka do dziś. Uważa to miasto za jedno z najpiękniejszych w Polsce.



czwartek, 12 listopada 2020

Woreczki lawendowe-wspomnienie lata

Gdy na dworze ponuro dobrze jest czasem cofnąć się do wspomnień lata pachnącego lawendą.

Mam przy domu duże krzaki lawendy , żniwa się udały, nasuszyłam jej sporo, mam więc możliwość szycia lawendowych woreczków. Chciałam aby moje woreczki były ozdobne, by  mieć przyjemność nie tylko w zapachu, ale by cieszyły oko.

Te woreczki z motylami zadedykowałam swojej córci.

Mam nadzieję, że znajdę czas na wyhaftowanie jeszcze innych zanim skończy się zima.







 

Żniwa lawendowe
Moje wielkie krzaki lawendy przed rozkwitem.
Kwitnąca lawenda przywabia do siebie motyle i pszczoły.   
 

 
Pozdrawiam cieplutko 
Jasmin
 

poniedziałek, 9 listopada 2020

Jesienny spacer -Ruda Sułowska

 
Jesień obdarza mnie zawsze nostalgią i tęsknotą za miejscami ukochanymi, takimi jak Bieszczady. Co może się równać z grą kolorów liści na bieszczadzkich drzewach i połonin. Przez całe życie przywiązana byłam do górek i tych mniejszych i większych, mieszkałam zawsze wśród wzniesień.

Teraz mieszkam wśród łąk, między wodą Odry a stawami , wszędzie płasko aż po horyzont, na szczęście rozciągają się piękne lasy , co przybliża mnie do rodzinnych stron.

Odkąd mieszkam na Dolnym Śląsku staram się poznawać okolice miejsca zamieszkania. Zakochałam się w Miliczu i okolicach stawów milickich, jest tam taka miejscowość o nazwie Ruda Sułowska. Miejscowość oddalona od głównych dróg , o atrakcjach samej miejscowości można poczytać TUTAJ

Mnie jednak zachwycają stawy z ogromną ilością ptactwa, trzeba tylko zaopatrzyć się w lornetkę, dobre buty ,prowiant i gwarantuję wam , że relaks wśród natury murowany.



Moja wnuczka Antonina


Czy krzyk łabędzia słyszeliście? mnie przestraszył, łabędź siedział koło ścieżki, a ja mu przeszkodziłam w zadumie.




Co to? to nurkujące łabędzie.


Czapla



 

Chciałabym wrócić tu na wiosnę.

Dzisiaj to tyle, pozdrawiam cieplutko

Jasmin
 


niedziela, 1 listopada 2020

Jesienny wianek

 

Jesień jest wspaniałą porą roku, bardzo lubię nostalgię i mgły rozciągające się po łąkach, zapach zeschniętych liści, spacery po lesie. Szkoda tylko , że tak trudno się nią cieszyć, kiedy tyle niedobrych rzeczy dzieje się dookoła, o których nie chcę pisać.

Chcąc się oderwać od rzeczywistości, wieczorami wyszywam, to mnie relaksuje, to najlepsze lekarstwo na lęk, na wszystko.

Porzuciłam więc swoją damę na rzecz jesiennego wianka i miałam niezmierną przyjemność w jego wyszywaniu , skupiając się na kolorach jesieni, kwiatów, które i w moim ogrodzie są obecne i jeszcze cieszą oko.







 Pozdrawiam jesiennie i życzę nam wszystkim dużo zdrowia i siły.