Są takie miejsca w domu które nas drażnią nie wiadomo czemu, chcemy je natychmiast zmienić, uporządkować ale jakoś tak czasu nie ma, weny nie ma. Nadal więc są nam przeszkodą przed uzyskaniem spokoju ducha. Jeżeli na dodatek pośrednią przyczyną jest nasza połówka która to miejsce obrała na robienie swojego osobistego bałaganu ( my mamy oczywiście inne miejsca na bałaganiarstwo, ale ono nas akurat nie drażni) i walka z tym przyzwyczajeniem równa się walce z wiatrakami, to zamiast zamieniać się w Don Kichota z La Manchy możemy pójść na kompromis.
Mam w kuchni jeden , jedyny wolny kącik gdzie umieściłam sobie kosz na warzywa, trzymam tam warzywa na bieżące zużycie w kuchni i zapas ziemniaków czy cebuli aby nie latać co chwila z drugiego piętra do piwnicy. Mój kochany Misiek przejął już dawno temu robienie zakupów i wrzuca do kosza warzywa tak jak być powinno, byłoby OK gdyby nie hałdy reklamówek , które nie można ruszać, przenieść w inne miejsce, schować, bo przeznaczone tylko do warzyw wg. wyżej wymienionego. Jak na mój gust dekoracyjnie to nie wygląda, raczej bardzo drażniąco.
Długo to znosiłam i niepotrzebnie denerwowałam, w końcu uszyłam kołderkę która przykrywa warzywa i to co z warzywami się miesza, czyli wystające reklamówki i torebki. Kompromis zawarty, jeszcze jedna przyczyna złego samopoczucia znikła.
Kołderka jest efektem radosnej twórczości , impulsu, więc wykorzystałam szmatki jakie były akurat mi dostępne, bez wcześniejszego przemyślenia sprawy, pikowałam ręcznie, zależało mi na tym by fastryga była dodatkowym elementem dekoracyjnym. Wykorzystałam na środek hafcik z przylaszczkami, wyszyty na wiosnę dla zabicia czasu gapiąc się na monitor na nocnych dyżurach. I właściwie nie wiedziałam do czego mam go użyć, a teraz przydał się , pasuje kolorystycznie do kuchni.
Miszmasz - kołderka wtopiła się w klimaty dawnej kuchni.
To dobry pomysł. Mnie też od dłuższego czasu męczą ziemniaczki, cebulka, marchew, gdzieś tam w wiaderku przestawiane z kąta w kąt. Nie wspomnę o jedzonku dla psiaka. Muszę pomyśleć co z tym zrobić:) Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńczarodziejka :)
OdpowiedzUsuńŁadna kołderka :) Widzę, ze myślałyśmy ostatnio o tym samym, tylko że ja postanowiłam kupić koszyk z przykrywką. Jak złapię chwilę wolnego, to zrobię z niego coś pasującego do kuchni.
OdpowiedzUsuńUściski piątkowe :)
Oj, warzywa to mają z Tobą raj na ziemi:)
OdpowiedzUsuńKołderka jest śliczna, ręczne pikowanki bardzo mi się podobają.
Prekrasan ručni rad, sve pohvale Jasmin!
OdpowiedzUsuńLijep pozdrav iz Hrvatske:)
Sliczna kolderke warzywna uszylas. Zgaszone kolory i reczne przeszycia faktycznie nadaja jej starodawny, cieply klimat. Pieknie komponuje sie w koszem do warzyw!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Hafcik na kołderce przeuroczy! Najbardziej mnie rozczulił koszyk! Tak, takiego samego używała babcia, a i w domu u rodziców takowe są. Pamiętam, jak ziemniaki kopaliśmy kiedyś co jesień motyczkami i wrzucaliśmy właśnie do takich koszyków. Ach, stare dzieje...:)
OdpowiedzUsuńBardzo elegancka kolderka i az szkoda zeby nia warzywa przykrywac..pewnie zagospodaraowlabym ja inaczej ..choc sama nie wiem jak:Ten kosz jest super..chyba na wsi mowilo sie na niego "kobialka"Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPomysłowy Dobromir z ciebie ! śliczny drobiazg...i pasuje do kuchni... i miło jest przy okazji...
OdpowiedzUsuńPomysł przedni! :)
OdpowiedzUsuńPOzdrowionka.
Bardzo dobry pomysł, świetna kołderka!
OdpowiedzUsuńWędrując sobie od bloga do bloga trafiłam tutaj. Uwielbiam piękne miejsca i mam nadzieję zaglądać częściej. Pozdrawiam Issa
OdpowiedzUsuńJak zwykle swietny pomysl i wykonanie.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję za komentarze.
OdpowiedzUsuńMarina bo to jest kosz na zbieranie ziemniaków, dobrze zauważyłaś, przywieziony od mojej teściowej.
Witam Issa na moim blogu i zapraszam na wirtualną kawkę.
ale apetyczna kołderka-pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAsiu, ciekawy pomysł :)
OdpowiedzUsuńSama mam wiele takich drażliwych miejsc. Ale niestety kołderki na to nie pomogą :/
Śliczniutka:)
OdpowiedzUsuń