Pierwsza z prac ukończona po Sabaciku to herbatnica dla mojej córci Klaudyny. Długo szukałam motywu, ona lubi klimaty wschodu, mangę, i pomarańcz, gdy zobaczyłam ten obrazek od razu przeznaczyłam go na herbatnicę. Klaudyna nie pije kawy, lubuje się natomiast w różnego rodzaju herbatach w tym zielonych , liściowych, wiem że to zdrowe ale ja jakoś za nimi nie przepadam, więc koniecznie herbatnicę i to dużą musi mieć. Jechałam na Sabacik z gotowym pomysłem i koniecznie chciałam wrócić z gotowym dziełem.
Herbatnica ta jest po wielkich przejściach , coś jakoś nie chciała się zrobić. Dwa razy obrazek przyklejałam i dwukrotnie oderwałam prawie w całości, klej nie chciał trzymać, nie wiem czy w te upały za szybko wysychał czy jaki czort, ale się nie chciało przyklejać. Za każdym razem szlifowałam bo drewna, klej się trzymał drewna, tylko obrazka nie. Krewka mnie nagła zalała, po raz trzeci obrazek przykleiła mi Eka . Pobejcowałam boki , cieniując dąb z pomarańczą, polakierowałam Fluggerem 20 czyli matem i cały wieczór bawiłam się w domalowanie obrazka, boki są domalowane bo obrazek gabarytowo nie pasował na całość, ale ja akurat z takiego powodu nie narzekam bo lubię domalunki, lubię bawić się farbami. Mat mnie nie zadawalał bo jakoś nijak wyglądał na obrazie, wzięłam więc Flugger 50 i pomalowałam. Znowu mi się nie podobało , postanowiłam pomalować Fluggerem 70, czyli na błysk aby wydobyć kolory. Jasna cholibka , zważył się jak nic , popękał jak crackle jednoskładnikowy, efekt niezamierzony. Pytanie czy to aby ta pogoda, gorąco i wilgotno, czy zareagowały ze sobą lakiery? Trzeba by było sprawdzić na spokojnie.
Moje nerwy nie wytrzymały, takiej wpadki to ja nigdy nie miałam, papiery kleję na ten klej od lat, lakieruję od lat, myślałam że pi.............w trawę i będzie koniec. Ewa się ulitowała i zaczęła kłaść Fluggera po swojemu, czyli grubą warstwę , potrząsając pudełkiem jak sitem aby wyrównać powierzchnię. Jej to wychodzi wyśmienicie , ja lakiery kładę cienkimi warstwami. Rano okazało się że znowu dziad się zważył. Nie poddałyśmy się i szlifowanko i lakier ,szlifowanko i lakier.
W domu dolakierowałam wierzch i boki, dodałam literki z masy pękającej Maimeri, literki pomalowałam starym złotem i herbatnica pojedzie jutro do Krakowa wraz z moim dziecięciem , mam nadzieję że szczerze szczęśliwym z powodu posiadania pięknej herbatnicy wykonanej przez jej macierz a nie z tytułu wyjazdu z domowych pieleszy.
No nieźle Ci herbatnica poświrowała... ;)
OdpowiedzUsuńZa to jest piękna i pewnie posłuży przez lata, czego niniejszym życzę! :)
Herbatnica super.Obrazek bardzo mi się podoba. A jak wygląda w środku? Ale robota naprawdę katorżnicza. Podziwiam twoje zacięcie.
OdpowiedzUsuńPiękna herbatnica!
OdpowiedzUsuńA ile sprawiła kłopotów ? Bezcenne...:)
Przecudne, masz taki dar do tych domalunków, że gdybyś o tym nie wspomniała to w zyciu bym się nie domyśliła.
OdpowiedzUsuńMimo tych wszystkich perypetii herbaciarka wyszla CUDOWNIE. Motyw piekny i kolory rowniez.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Noo, wyrazy najwyzszego uznania ci sie naleza. Na taka zlosliwosc rzeczy martwych to ja sie obrazam i przy takich perypetiach to bym ta herbatniece dawno gdzies p......, albo przynajmniej szczerze ja znienawidzila. wyszla super i za nic nie moge sie dopatrzyc, ktore czesci domalowalas.
OdpowiedzUsuńŚliczna herbatnica, po której nie widać ani śladu przeżytych perypetii!!!
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie dobrze służyć przez długie lata...
Pomimo wszystkich perypetii, których byłam świadkiem, herbatnica cudnie wyszła...ta szklista powierzchnia wieka...w życiu nie uzyskam takiej...
OdpowiedzUsuńPięknie wyszła herbatnica, ja po takich przejściach pewnie rzuciłabym ją w kąt
OdpowiedzUsuńBardzo ladny prezent dla corki. Podoba mi sie wyjatkowo jej imie. Pa-Ag
OdpowiedzUsuńHerbatnica, faktycznie po przejściach. Ach ja lubię takie fochy tych naszych cudownych preparatów brrr!
OdpowiedzUsuń...ale efekt końcowy niby się liczy. A ten wyszedł świetnie. Jestem pewna, że córci się spodobał.
Wszystkie te ekscesy preparatów nie odbiły się na szczęście na Twoim arcydziele.
OdpowiedzUsuńZadowolenie dziecięcia najważniejsze:)))
Ślicznie wszystkim dziękuję.
OdpowiedzUsuńZdjęcia robione na szybko , na kanapie , nie było miejsca rozłożyć się i zrobić coś porządnego, dziecię się pakowało, środka też nie sfotografowałam. Mam nadzieję że we wrześniu uda mi się wpaść z rewizytą do moich dziecków i może jakoś sfotografuję ten błysk wieka i środek.
Domalowane są boki, lewy i prawy, jak się dobrze przyjrzeć widoczne są paski końca obrazka, obrazek rozbielony i trudno dobrać farbki ale jakoś mi się udało.
Pozdrawiam cieplutko
Najważniejszy jest efekt końcowy, a ten jest rewelacyjny:) Podziwiam Cię za wytrwałość:)
OdpowiedzUsuń