W górach wiosna przychodzi trochę spóźniona jakby chciała podarować im swoje uroki wtedy gdy doliny o niej już zapominają. Jeszcze nieśmiało stawia stopy po połoninach i graniach, jeszcze delikatnie budzi naturę do życia . Gdy w dolinach seledyn napęczniały słońcem powoduje że krew w żyłach mocniej pulsuje, jakby drzewa miały zaraz wybuchnąć tą jaskrawością . W górach buki sobie drzemią szaro-brązowe, otwierając czasami oczy i dziwią się tym drzewom które wyrywne , wystrojone w jaskrawą zieleń chcą już wyruszyć na bal wiosenny. Trawy przykryte pierzynką zaschniętych liści nieśmiało wypuszczają czułki badając czy czas podnieść zielone rozwichrzone włosy.
A w jarach , wgłębieniach i na podmokłych łąkach już bal się rozpoczął, to kaczeńce ubrane w swoje aksamitne żółte kubraczki rozpoczęły tany , ściśnięte w grupach zataczają koła, przyglądając się sobie nawzajem, porównując która kępa ładniejsza, która piękniej lśni w tafli wody.
Jasmin
Opisałam wam swoje odczucia po ostatniej wizycie w Bieszczadach, czasami muszę dać upust wrażeniom zamkniętym w mojej duszy. A nie mam gdzie, to czynię to tutaj, starając się jak najmniej was zanudzać swoimi literackimi wypocinami.
Niemniej jednak łąki z kaczeńcami są obecnie ozdobą całej trasy wzdłuż połonin, nie mogłam się napatrzeć i nadziwić jak przyroda potrafi przyozdobić nasz świat , a jacy my biedni jesteśmy , zamknięci w klatkach blokowisk i zabetonowanych ulic miast zapominamy że za kurtyną naszej codzienności jest inny świat. Świat który jeszcze nie zdążyliśmy zniszczyć. Dla tego ja te kaczeńce nie zerwałam na łąkach bieszczadzkich ale w rowie melioracyjnym pod miastem, nie potrafiłabym tam w górach zerwać ani jednego kwiatuszka , to by była profanacja, te kwiaty są dla nas wszystkich a nie tylko dla mnie.
O czym przypominam niektórym turystom -
" Pomyśl o innych ; co zobaczą gdy ty wszystko zerwiesz, zadepczesz , zaśmiecisz? nie bądź egoistą, są miejsca które należą do nas wszystkich" .
Zwracam się z tym apelem na początku sezonu wypoczynkowego do wszystkich tych którzy zapominają o tak prostych zasadach, a wiem co mówię, bo chodzę po górach i widzę co ludzie zostawiają.
Czy pusta plastikowa butelka lub papierek jest cięższy od produktów które dźwigałeś na górę ? tak ciężkie są te rzeczy że nie masz siły znieść je na dół? proszę zastanów się kolego turysto , o to cię tylko proszę, może zapragniesz wrócić do tego miejsca kiedyś a jego już nie będzie.
Jednak są na świecie czary
Bo, gdy spojrzysz na te jary
Na koryta górskich rzeczek
Widok cudny cię urzecze
Złoci się tam płatków tyle
Na mięsistych listków łachach
Każda kępka swą jasnością
Cienie jaru w krąg wyzłaca
Aksamitno - żółte płatki
Z pręcikami ciemniejszymi
Czerpią z głębi ziemi - matki
Czarodziejskich blasków siły
Ówdzie kępka pojedyncza
Rozpościera się buńczucznie
Tam zaś łąki cała połać
Sprawia sercu, duszy - ucztę
Daje radość i wytchnienie
Samym tylko swym widokiem
Niesie spokój i marzenia
Świat oglądasz innym wzrokiem
Tak kaczeńce są przepiękne
Że mi dech zapiera w piersi
Jasne - złote - aksamitne
Wprost jak z bajań, opowieści
Iga Kawecka
Piękny opis odczuć miło się czyta. Masz rację pisząc o tych miastowych blokowiskach, wiem coś o tym bo praktycznie mieszkam w centrum, choć cieszę sie z faktu że moje okna wychodzą na ogród z pięknymi widokami i ćwierkającymi ptaszkami. Często myślę że może kiedyś uda mi się zamieszkać z dala od miasta w spokojnym miejscu z widokiem na piękno przyrody.
OdpowiedzUsuńWitaj:)
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz:)Kaczeńce...uśmiecham się do nich, przywołują piękne wspomnienia.
Dziękuję Ci za ten apel, w pełni go popieram.
Pozdrawiam ciepło
Piekne kaczence, mile sercu wspomnienia, w myslach laki, jary, mokradla pelne zlotych kaczencow, blekitnych niezapominajek, kolorowych przylaszczek. Zrywanych tyle lat temu do domowego oltarzyka, przed Matke Boska, zeby jej bylo weselej, jak mawiala moja babcia. A laki to byly takie jak kwitnace dywany , nie bylo gdzie stopy postawic, bo wszedzie kwitly kwiaty.....Kiedy czytam takie posty , jak ten Twoj, to zawsze sama siebie pytam, czy warto poswiecic wolnosc dla odrobiny zabezpieczenia ? jest takie przyslowie, ze kto oddaje wolnosc w zamian za zabezpieczenie, ten przewaznie gubi w koncu obydwie rzeczy....Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJasmin, jeszcze jedno pytanie...juz fachowo-robocze, jak haftowac na zwyklym szarym lub bialym lnie, mysle o hafcie krzyzykowym, ja jakos te krzyzyki splotow slabo rozpoznaje....
OdpowiedzUsuńDziekuje z gory za porade :)
...a mi przypominaja dziecinstwo...kiedys je zrywalam, to mile wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńpieknie powiedziane, az mam wrazenie ze tam jestem ;D
OdpowiedzUsuńA ja hurtem:
OdpowiedzUsuńkaczeńce - ostatnimi czasy rzadko mam okazję je widywać, tym bardziej sprawiają radość, kiedy w końcu je zobaczę;
góry - widzę, że i ty znalazłaś odrobinę czasu, aby podelektować się ich klimatem
poduszeczka hardangerowa - gratulacje ! pięknie ci idzie; młodzi będą mieli iście królewską podusię na obrączki !
Pięknie to wszystko opisałaś... Kaczeńce przepiękne! A Bieszczady... pokochałam je wiele lat temu i chyba ręka by mi uschła, gdybym ją tam wyciągnęła po jakikolwiek kwiatek. Pamiętam wejście na leśną bieszczadzką polankę w pełni lata - każdy kwiatek, który znałam z rodzimej łąki, tam był jak przerośnięty mutant z bajki o prehistorycznych roślinnych gigantach... ogromne, pachnące jak fabryka perfum, brzęczące milionem pszczółek do ogłuchnięcia... Zaczarowana kraina!
OdpowiedzUsuńDziekuje Ci Jasmin, ze przypomnialas mi te sliczne kwiaty.Przynajmniej 10 lat nie widzialam zadnego kaczenca, zreszta tu u mnie ich napewno nie ma.Oba zdjecia z kaczencami sobie zapisalam do teczek, ot tak , aby nie zapomniec..Pozdrawiam Cie milo )
OdpowiedzUsuńChoć nie przepadam za żółtymi kwiatkami, to kaczeńce są tego wyjątkiem. Uwielbiam je!
OdpowiedzUsuńCo do świecenia - zgadzam się i też tego nie rozumiem. Przecież turysta przyszedł nacieszyć oczy naturą, ciekawe czy tak samo przyjemnie było by mu siedzieć wśród śmierdzących smieci.
Piękna sesja zdjęciowa. Zazdroszczę widoków. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńJolis "boutons d'or" des marais.
OdpowiedzUsuńPiękny post. Dzielę odczucia, ale mazurskie. Kaczeńce rosną nad stawem w moim siedlisku, już przekwitły, ale mam je żywe w pamięci.
OdpowiedzUsuńMam prywatnego zająca i słowika szarego, który śpiewa rano, w dzień i w nocy ... Chwalipięta jestem, wiem, ale kocham to miejsce.
... jak przyroda potrafi przyozdobić nasz świat , a jacy my biedni jesteśmy , zamknięci w klatkach blokowisk i zabetonowanych ulic miast zapominamy że za kurtyną naszej codzienności jest inny świat...
Podpisuję się pod tym cytatem.
Pozdrawiam serdecznie
Ale śliczne widoki...
OdpowiedzUsuńKaczeńce przypominają mi zawsze moje wakacje na wsi:) Cudowne widoki.
OdpowiedzUsuń