piątek, 3 grudnia 2010

Ale zabawa...


Zima na całego, zaskoczyła nas wszystkich, czyżby? Przecież w końcu przyjść musiała. Człek skulony w domu marzy o tropikach, cieszy się że akurat wychodzić nie musi. Oj człeku nigdy ci nie dogodzi. A przecież jak wyjdziesz nieboraku na dwór i zobaczysz biały puch, skrzący się śnieg, drzewa otulone białą kołderką to serce ci w piersi o mało nie wyskoczy tak cieszy widok bieli. Co tam mróz i zamieć, jest pięknie. Czy możesz sobie wyobrazić Święta Bożego Narodzenia na tropikalnej wyspie , zamiast choinki przybrana palma, może gdzieś tak jest, mnie cieszy że ja tradycyjnie mam Święta na biało i kolorową choinkę, więc jak będzie? koniec narzekania, trzeba szykować na jutro ciepłe ubranko i pomaszerować odważnie przez zaspy do pracy.


Nie wiem jak wy ale ja w dzieciństwie i młodości całą zimę spędzałam tak jak ci na obrazkach. Moje prawdziwe łyżwy figurowe dostałam pod choinkę już nie pamiętam w jakiej klasie , wcześniej coś mi świta że miałam takie doczepiane do brązowych kamaszy, no ale to w bardzo wczesnym dzieciństwie. Figurowe łyżwy , te to dawały możliwości, zakładałam je na nogi rano, całą drogę jechałam do szkoły, proste, miałam z górki. Droga to nie tak jak teraz zasypana solą, o nie, była wyślizgana saniami z pobliskich wsi które często krążyły po ulicach, stwarzały więc możliwość dojechania do samej szkoły. Po lekcjach obowiązkowo trzeba było zaliczyć lodowisko które całą zimę funkcjonowało na boisku szkolnym, utrzymywane przez Pana od WF i starszych chłopców z ósmej klasy. Boisko za darmo, tak kochani, nawet był magazynek cały wypełniony łyżwami i nartami które każdy mógł wypożyczyć za darmo. Nic nie kosztowało uprawianie łyżwiarstwa. Powrót ze szkoły wiązał się z polowaniem na sanie do których się doczepialiśmy aby nas zawiozły pod górę do domu. Wracałam sztywna, mokra , czerwona , ale szczęśliwa. Ale to były czasy, i nie pamiętam abym kiedykolwiek chorowała.


Życie towarzyskie kwitło na lodowiskach , pod domem , na ulicy , na sankach w lesie, na nartach w niedzielę.
A teraz? Siedzi sobie człeczyna ( czyli ja) przed komputerem i wydziwia że mu zimno, patrzy za okno i myśli znowu wieje, przeleci się do pracy przez ulicę i tyle jego świeżego powietrza i dziwi się potem że każdy powiew wiatru go zabija i gil się ciągnie aż do pasa. Oj człeku choć już stara z ciebie baba to pojeździłabyś sobie na łyżewkach, na lodziku , co?  oj, tak, tak..............


10 komentarzy:

  1. prawda najprawdziwasza prawda.j tez kiedys pamietam chodzilam do parku na lodowisko,na lyzwach do tej pory pojezdze czasami. caly dzien na sankach na gorkach to byly czas eh teskni sie

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co - mnie się też taka biała zima bardzo podoba. Pięknie jest i dobrze mnie nastraja - tak jasno wszędzie. Pracę mam na miejscu, a na własne nogi jeszcze mogę liczyć ;-) Jeśli nie wieje, to jest bardzo przyjemnie i rześko. Lubię każdą porę roku :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sliczna zima, tym lepiej, ze na odleglosc!!U mnie na szczescie 12 stopni ciepla. Wstawilam na moim blogu hafcik, jak chcesz to zobacz... Calusy-Ag

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie wspominałam jak my dzieci na sankach z górki zjeżdżaliśmy.
    A dziś jakbym tam sie wspinała, to zadyszki bym dostała.
    Jak to jest, że jak dzieci dorosną, to już czasu na zabawę nie mogą znaleźć? Myślę sobie, że to dlatego właśnie sie starzeją. I ja niestety, też się zestarzałam. Bo dziś tylko wspominam te sanki myśląc, że na pewno nie dałabym rady. I tym sposobem odbieram sobie szansę na to aby znowu być dzieckiem. Więc, siedzę w domku z gorącą herbatą i narzekam, że wyjść nie mogę.
    Masz rację, nie wolno marudzić. Trzeba obudzić w sobie dziecko i znowu mieć chęć na to aby doświadczać życia z otwartymi ramionami i uśmiechem na twarzy.
    A fotki piękne, zapisałam sobie, może nauczę się kiedyś transferu. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale piękne znalazłaś widokówki!Moje łyżwy też jeszcze zalegają gdzieś ,miałam je wyciągnąć na światło dzienne.Ja też pamiętam tak zasypane drogi,że na łyżwach można było po nich śmigać.Na stawie u sąsiada ćwiczyłam obroty,ale czasy.
    Teraz się nosa nie chce wyściubić,a kiedyś człek ze szkoły 2 godziny wracał bo musiał wszystkie rowy z zaspami zaliczyć:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też z sentymentem wspominam zimy z czasów dzieciństwa i szkolne lodowisko pełne nierówności,które zupełnie nie przeszkadzały ;) w zabawie.
    ...ale dzisiaj zimę chyba najbardziej lubię podziwiać przez okno, popijając przy kominku herbatkę "z duchem" ;)
    Pozdrawiam Cię Asiu serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj Asiu i we mnie wzbudziłaś przyjemne wspomnienia. Jak wiesz mieszkam w regionie gdzie zimy są i dłuższe i sroższe niz w innych miejscach Polski. Szkoły nam zamykali z powodu niskich temperatur ale lodowiska tętniły życiem. Jakość odnoszę wrażenie, że nasze dzieci sa uboższe o takie przyjemności. Bo to robienie lodowisk sie nie opłaca.. koszty a myslę, że brak chęci jest tu większy.
    Pozdrawiam serdecznie, Ewa

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepiękne, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj, dopiero co odkryłam ten blog. Jest po prostu śliczny. Właśnie opublikowałam na Portalu Kobiece Pasje artykuł o miłośniczce łyżew. Zapraszam do przeczytania.
    Czy wyrazisz zgodę na opublikowanie jednego z Twoich na blogu Poradnik Kobiecych Pasji?
    Chciałabym przy okazji wspomnieć o Twoim blogu.
    Podaje link:
    http://poradnikkobiecychpasji.blogspot.com/

    www.kobiecepasje.pl

    OdpowiedzUsuń