sobota, 11 sierpnia 2012

Tam gdzie mnie nogi niosą, czyli coś o Kazimierzu w Krakowie.

Obiecany wpis o Kazimierzu w Krakowie ,który kiedyś umieściłam w swoim poprzednim blogu, po to by mi nie znikł na zawsze. Uwielbiam to miejsce

 Upał nieznośny, więc zacumowaliśmy w naszym ukochanym miejscu tzn.Restauracji pod nazwą "Dawno temu na Kazimierzu", ma ona swój klimacik i staram się tutaj wracać . Przenosimy się w czasy kiedy ul.Szeroka była sercem miasta żydowskiego. Od ulicy do restauracji można wejść przez drzwi u stolarza, krawca lub sklepiku spożywczego, albo głównym wejściem od ul.Szerokiej. W środku wnętrza sklepów i warsztatów urządzone są tak jak kiedyś, a dzielą je niewidoczne ściany.Przy świecach zawsze zapalonych i przy żydowskiej muzyce można posiedzieć i powdychać klimat dawnego życia tętniącego w tym mijscu dawno temu, a który został tak brutalnie zniszczony. 


Raz w roku odwiedzam Kraków, udało mi się ukraść dwa dni wolnego i przeznaczyć na spacer po Krakowie . Jeden dzień przeznaczyłam na szwędanie się po ulubionym zakątku Krakowa Kazimierzu. Czego tam szukałam? jak zwykle historii, tym razem powędrowałam śladami Żydów Krakowskich. Wędrowałam bez pośpiechu uliczkami Kazimierza, zaglądałam w zakamarki, zwiedzałam Synagogi itp. Garść historii uwiecznił mi mój Misiek na zdjęciach, a niektóre elementy np. te piękne motywy ścienne sfotografował na moją prośbę. Szukam zazwyczaj tylko drobiazgów, elementów które wpływają na atmosferę danego miejsca. I parę zdjątek z wędrówki. 


Szukam śladów historii wszędzie tam gdzie nogi mnie poniosą, tak kiedyś wędrowałam przez Bieszczady, szukając Bojków , Łemków, spalonych cerkwi, nieistniejących wsi i zastanawiam się nad skomplikowaną historią i skomplikowanym życiem zwykłych ludzi wplątanych w nią nierozerwalnie. Szkoda że nie umieliśmy uszanować tak wielkiej różnorodności kultur, religi , ludzi razem żyjących przez lata, szkoda że nie umiemy , mądrzejsi historią jaka się wydarzyła, żyć tak teraz, szkoda że tak wiele nas dzieli a nie łączy dziś, wiem coś na ten temat, żyję w mieście wielu religii.

 Troszkę więcej tolerancji i uszanowania drugiego człowieka przydałoby się nam wszystkim.

 A na deser anegdotka Julian Tuwim - wielki polski poeta był pochodzenia żydowskiego i fakt ten rzutował na stosunek do niego różnych ludzi. Miał swego "etatowego" przeciwnika w koledze po piórze A. Nowaczyńskim, który nie przepuszczał żadnej okazji by dopiec Tuwimowi. Na jednej z uroczystości na cześć Tuwima Nowaczyński wzniósł toast:"- Nie ma literatury polskiej bez A.Mickiewicza, nie ma A.Mickiewicza bez "Pana Tadeusza", nie ma "Pana Tadeusza" bez Jankiela. Niech żyje Tuwim." Tuwim niewiele się zastanawiając "podziękował" również toastem:"- nie ma literatury polskiej bez A.Mickiewicza, nie ma A.Mickiewicza bez "Pana Tadeusza", nie ma "Pana Tadeusza bez Jankiela, nie ma Jankiela bez cymbałów. Niech żyje Nowaczyński. " i obraz " Modlitwa zamordowanych" namalowany przez Bronisława Linke w 1942r, tyle znalazłam wędrując po Kazimierzu. 

8 komentarzy:

  1. az czuc zapach Kazimierza...
    tez uwielbiam to miejsce ....
    no i najlepsze krakowskie lody są własnie na kazimierzu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę czuć klimat sprzed lat. Lubię historię i też wszędzie jej szukam. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy tam nie byłam ale mam nadzieje, że może kiedyś....Dziękuję za to, że piszesz o takich pięknych klimatycznych miejscach, które warto zobaczyć i zatrzymać się tam chociaż na chwilę. Serdecznie pozdrawiam - BB.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Kraków!!! Byłam tam wielokrotnie, ale wstyd się przyznać, nigdy nie dotarłam na Kazimierza. Nie mogę sobie tego darować i teraz tylko modlę się, abym zdążyła tam dotrzeć. Ostatnio los nie szczędzi mi przeciwności, dlatego chociaż popatrzę na Twoje zdjęcia i porozkoszuję się tym miejscem.
    Bieszczady zdążyłam zwiedzić jeszcze w latach 90-tych, kiedy jeszcze nie było tłoku na szlakach i Bieszczady były jeszcze bardziej dzikie niż teraz.
    Anegdotka super !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Od ponad 20 lat mieszkam w USA.Jak wiadomo mieszka tu wielu Zydow.Mam z nimi dosc regularny kontakt poprzez moja prace.I moge powiedziec,ze bardziej wynioslego,nieprzyjemnego narodu nie widzialam.Owszem spotykam i milych Zydow,ale to sa jednostki.Wieszkosc z nich jest zawsze niezadowolona,naburmuszona.Po ich "nalocie" sklep przypomina smietnik.I tolerancyjni nie sa w ogole.Wiec moze nie warto bic sie w piers z poczuciem winy,bo Zydzi nie sa tacy doskonali i przyjazni,jak sie nam wmawia.Nie jestem rasistka,jestem tolerancyjna,ale tolerancja ma swoje granice.A tego co wyprawiaja Zydzi w moim sklepie tolerowac sie zwyczajnie nie da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli masz takie smutne doświadczenia to nie dziwie się tobie że i masz takie zdanie. Ale to nie jest wpis ku gloryfikacji jakiejś nacji i bicie się w piersi, mnie bardziej chodziło o klimat danych miejsc, historię. Z uwagi na moje miejsce pracy mogłabym to samo powiedzieć o nas Polakach, ale są ludzie i ludziska , i jacy sami jesteśmy nie ma nic wspólnego z jakiego narodu pochodzimy, tylko czy jesteśmy Ludźmi przez duże L czy ludziczkami. I nie chcę by mój wpis wywołał jakieś polemiki o tym kim są Żydzi i co o nich myślimy. Jeżeli okaże się że tak będzie , skasuję ten post. Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  6. Prawie co roku odwiedzam Kaziemierz, tak ten krakowski jak ten nadwiślany Dolny. Jednak w tym drugim czuję tętno kultury żydowskiej i jej klimat. W krakowskim jakoś blisko mi do łódzkiej manufaktury (obecnie centrum handlowego, ale i na szczęście kulturalnego). Wycieczki Żydów zniechęcają mnie ostatnio swoim zachowaniem, tak samo w Łodzi, jak i w moim rodzinnym mieście (mamy tak cmentarz z grobem najważniejszego polskiego Cadyka).
    Absolutnie nie jestem rasistką, mam rodzinne powiązania z narodem żydowskim i nie lubię generalizować.
    Ślę pozdrowienia obecnie z Rzeszowa. Jestem zachwycona, wszystkim co po drodze zobaczyłam.

    OdpowiedzUsuń