Wakacje podzieliłam na małe etapy, takie małe wędrowanie po miejscach dobrze mi znanych jakiś czas temu.Oto migawki z wakacji.
Karkonosze moje kochane góry z lat młodości. Mieszkając we Wrocławiu korzystałam z wypadów w te góry, wsiadałam w pociąg do Jeleniej Góry, potem w autobus do Karpacza albo Szklarskiej Poręby i włóczyłam się po szlakach sama albo w towarzystwie koleżanek ,a potem Miśka.Wydeptałam wszystkie ścieżki, nocowałam w każdym schronisku i w zamku na Chojniku - kiedy to było? a niedawno , jakieś trzydzieści lat temu. Potem zabrałam swoje dzieci w Karkonosze, chciałam aby same zobaczyły jak tu pięknie - kiedy to było? och niedawno, jakieś szesnaście lat temu. A teraz w podróż sentymentalną wyruszyłam moim ulubionym szlakiem wiodącym w górę, od podnóża Świątyni Wang, przez Polanę, Samotnię, na Śnieżkę.
W miejscu ukochanym ,przy Małym Stawie i schronisku Samotnia nastąpił postój, zdjęliśmy buty , ułożyliśmy się na trawie podziwiając widoki i ciesząc się ciszą, tak, to lubię najbardziej podczas swoich wędrówek. Niestety ciszę przerwali nam pseudoturyści, ryczące potwory, które uskuteczniały zdjęcia na tle jeziorka koniecznie z puszką piwa w ręku , trzeba było zwijać majdan i ratować się ucieczką w stronę Śnieżki.
Oto jak widział okolicę stawów w Karkonoszach w czasie swojej wędrówki po Dolnym Śląsku latem 1844 roku Bogusz Zygmunt Stęczyński:
"A przeszedłszy przez górę Srebrnego Grzebienia,
Stajemy niespodzianie pełni zdziwienia.
Czarny Staw (Wielki Staw )połyskuje się wśród skał ołtarza.
Wdzięczy się z odległości, a z bliska przeraża.
A u stóp mamy jezioro drugie ( Mały Staw ),
Tylko głębsze, smutniejsze, bez ozdób natury,
Ponieważ ma wokoło obnażone góry,
I posiwiałe barwą kamienie ogromne,
Szarpane siłą czasu, leżą wiekopomne.
Tam szałas, od pasterzy w lecie zamieszkany,
Od gości unużonych bywa odwiedzany,
W którym ogień całą noc pali się z łoskotem,
A pasterze wokoło śpiąc, leżą pokotem..."
Książ odwiedziłam przypadkiem, Misiek miał sprawy do załatwienia w Wałbrzychu a mnie pozostawił w parku pałacowym. Miałam więc okazję pospacerować wśród kwitnących rododendronów chowających się w cieniu drzew.
Zwiedzając pałac dowiedziałam się wiele na temat historii tej budowli w czasie II Wojny Światowej, jego przebudowy przez organizację Todt w siedzibę samego Adolfa Hitlera, nowością dla mnie było zwiedzenie podziemia. Książ skrywa nadal tajemnicę , jeszcze niezbadaną, nikt nie wie co ukrywają tunele wydrążone pod pałacem, czy ciągną się do Walimia i Osówki? Ciekawe kiedy tajemnica wyjdzie na jaw. Mnie jednak zabrakło opowieści o Księżniczce Daisy. Trudno , pogłębię wiedzę o jej osobie na łamach internetu.

Kilka dni spędziłam we Wrocławiu u dzieci, pospacerowałam , podziwiałam zmiany. Ale już tak mam, że lubię szukać w miejscach mi dobrze znanych, czegoś co umknęło mi kiedyś , czegoś czego jeszcze nie widziałam. I tak zawędrowałam na Cmentarz Żydowski przy ulicy Ślęża. Jest niesamowity ; nie słychać tu dźwięków dochodzących z ruchliwej ulicy, tylko śpiew ptaków i cisza. Całość niesamowicie urokliwa, nagrobki oplątane przez powoje , zarośnięte paprociami. Cmentarz wyraźnie odróżnia się od kirkutów Europy Wschodniej , jakie niejednokrotnie odwiedzałam. To miejsce różnorodnych form sztuki nagrobnej, bogatej symboliki, niezwykłego zdobnictwa macew oraz budowli. Niektóre z nich wzorowane są na stylu mauretańskim czy egipskim. Pochowano tu wielu wybitnych i znanych z historii osób. Polecam spacer po tym zaciszu.
Zwiedzając pałac dowiedziałam się wiele na temat historii tej budowli w czasie II Wojny Światowej, jego przebudowy przez organizację Todt w siedzibę samego Adolfa Hitlera, nowością dla mnie było zwiedzenie podziemia. Książ skrywa nadal tajemnicę , jeszcze niezbadaną, nikt nie wie co ukrywają tunele wydrążone pod pałacem, czy ciągną się do Walimia i Osówki? Ciekawe kiedy tajemnica wyjdzie na jaw. Mnie jednak zabrakło opowieści o Księżniczce Daisy. Trudno , pogłębię wiedzę o jej osobie na łamach internetu.

Kilka dni spędziłam we Wrocławiu u dzieci, pospacerowałam , podziwiałam zmiany. Ale już tak mam, że lubię szukać w miejscach mi dobrze znanych, czegoś co umknęło mi kiedyś , czegoś czego jeszcze nie widziałam. I tak zawędrowałam na Cmentarz Żydowski przy ulicy Ślęża. Jest niesamowity ; nie słychać tu dźwięków dochodzących z ruchliwej ulicy, tylko śpiew ptaków i cisza. Całość niesamowicie urokliwa, nagrobki oplątane przez powoje , zarośnięte paprociami. Cmentarz wyraźnie odróżnia się od kirkutów Europy Wschodniej , jakie niejednokrotnie odwiedzałam. To miejsce różnorodnych form sztuki nagrobnej, bogatej symboliki, niezwykłego zdobnictwa macew oraz budowli. Niektóre z nich wzorowane są na stylu mauretańskim czy egipskim. Pochowano tu wielu wybitnych i znanych z historii osób. Polecam spacer po tym zaciszu.
Będąc w Karpaczu zrobiliśmy wypad jednodniowy na czeską stronę do Skalnego Miasta w Ardspachu. Nadal jestem pod urokiem tego miejsca. Imponujące widoki, przebywanie wśród wielkich, pięknie ukształtowanych form skalnych to dla każdego niebywałe przeżycie obcowania z naturą. Skalne Miasto to masyw górski w Sudetach Środkowych, w Czechach, będący fragmentem Gór Stołowych . W zdecydowanej większości składa się z piaskowców, które przez miliony lat wskutek erozji i działalności rzek i strumieni ukształtowane zostały w niesamowite formy. Wiele z nich posiada własną nazwę jak: Głowa cukru, Kochankowie czy Starosta i Starościna itd. Można popływać tratwą i przeżyć małą przygodę z czeskim humorem, a co to znaczy przekonajcie się sami.
I tak to krótko, intensywnie i miło spędziłam swój urlop. Mam jeszcze jedną opowieść , ale to innym razem.
Pozdrawiam cieplutko i życzę wszystkim wspaniałych wakacji.