środa, 28 lipca 2010

Ahoj ! Hory (góry) zdobyte


Sobota, Poprad w Słowacji przywitał nas słońcem piekącym, zapowiadającym deszcz. Na zdjęciu powyżej Tatry ze Spiskiej Soboty wieczorem gdzie przedziera się jeszcze słońce a nadchodzą ciemne chmury. Niedziela, lało niesamowicie, z górskich wycieczek nici, zwiedzamy więc zamek koło Nowej Spiskiej Wsi, a całe popołudnie przesypiam. Nawet nie śmiałam się pomodlić do Pana Boga o pogodę, ale liczyłam na to, że się zlituje.
Zlitował się, nie pada, więc skoro świt lecimy na elektryczkę i dojeżdżamy do Smokowca, kolejką na Hrebieniok i wymarsz do Doliny Zimnej Wody ( Mala Studena Dolina) koło pięknych wodospadów i kaskad na Potoku Mała Zimna Woda. Mały postój w Schronisku Zamkowym i dalej w głąb doliny kierując się do Chaty Teryego zwaną popularnie Terinką.

 
Ceper - to człowiek z miasta, bez reszty zakochany w Tatrach, który w każdej wolnej chwili pędzi w góry i potrafi się tym cieszyć całym sobą, to na pewno ja. Jak widać przytulam się do skały i czule się witam z pierwszą ścianą jaką napotykam na swej drodze,  proszę o łaskawość dotarcia tam gdzie zamierzam.

" Dla głodnego wrażeń turysty podstawą tatrzańskiej piramidy pokarmowej jest duch, ten wewnętrzny, dostarczający energii, hartu, równowagi, kultury. Aby dostąpić owego wtajemniczenia niewątpliwie należy poszukiwać. Pożywką dla takiego stanu jest z pewnością schronisko Teryego, w niezwykły sposób współgrające z surowym wysokogórskim otoczeniem, dzięki któremu być może duch jest namacalny, a przynajmniej odczuwalny."
Cytat zaczerpnięty z przewodnika "Ceperski Przewodnik po Tatrach polskich i słowackich" napisany przez niesamowitego człowieka jakim był Mieczysław Tarczyński, niestety zmarł niedawno , odszedł nagle , szkoda, bo takie przewodniki chciałabym czytać. Opisuje nie tylko poszczególne szlaki, ale prowadzi czytającego za rękę zwracając uwagę na piękne krajobrazy, wystające skały czy osuwające się kamienie, pomaga w górach znaleźć i wzbogacić własne JA.


Wychodząc z lasu rozpościera się przed nami wyższa część Doliny zamknięta ogromnym progiem skalnym, ze spadającą po blisko 300 m ścianie okazałą siklawą i skrywającym się za jego krawędzią Schroniskiem.


Zestawienie nastrojów skrajne, w dolinie soczysta,gęsta roślinność z wijącym się, ryczącym potokiem, a w górze surowe, nagie skały. Niezapomniane przeżycie. Idziemy więc wzdłuż Wielkiego Łomnickiego Ogrodu.


Zostawiamy Dolinę za sobą i zaczynamy mozolną wspinaczkę po ogromnym skalnym progu zwanym Złote Spady , pokonaliśmy w dwóch miejscach ryczącą i zalewającą ścieżkę siklawę , (przy pogodzie jest to proste, my jednak mieliśmy deszcze więc siklawa była niebezpieczna, przed nami  turyści próbowali pokonać ją z różnych stron, ja jednak jak ta stara sarna zaryzykowałam i skakałam po kamieniach wprost przed siebie, z tego tytułu jestem dumna, że mi się udało i pokazałam, że tak można, a może i jestem głupia bo przy chybotliwym kamieniu mogłam się skąpać w lodowatej wodzie i spaść z wodospadem jako już nie sarna ale durna stara ceprowa).


Troszkę obrobiłam zdjęcie aby kozica była lepiej widoczna, stała bardzo blisko pod samą ścianą i nic sobie nie robiła z naszej obecności, we mgle i ze zmęczenia mało kto na nią zwracał uwagę, więc nie uciekała, rzadki widok.
 
 
Jak widać Pan Bócek na chwilę odgonił mgłę i odsłonił kurtynę, zaczęły się nagle wyłaniać ściany i szczyty, na wyciągnięcie ręki mistyczny obraz progów prowadzących  do nieba. I kila ujęć tego co można zobaczyć wspinając się po wielkich blokach dla tych którzy nigdy tak wysoko nie dotarli.


Po około godzinnej wspinaczce wpełzłam na skalisty taras górnego piętra Doliny Zimnej Wody, padłam wyczerpana u progu Terinki.


Została nam chwilka na kontemplację widoków ,Pan Bócek zasłonił kurtynę i na tym zakończyło się przedstawienie.
Schronisko usytuowane na wysokości 2015 m n.p.m. w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich, z których tylko jeden widziałam  .


Pozostało się tylko przebrać bo wszystko mokre od potu, napełnić żołądki i powrócić do szarej  rzeczywistości.


Albo na skróty,  skoczyć i frunąć jak ptak nie myśląc, że jutro będzie znowu jak zawsze.

To tylko żart, tyle jeszcze szlaków nie zdeptanych, czemu nie? marzenia trzeba mieć aby się mogły spełniać. Kilka lat temu tu nie dotarłam musiałam się wrócić prawie przy końcu trasy, zeszła chmura biała jak mleko, widoczność na metr. Postanowiliśmy z Miśkiem nie ryzykować, mogliśmy potem nie znaleźć szlaku wśród kamieni. Teraz mi się udało, pokonałam swoją fizyczną słabość i udowodniłam sobie, że pomimo że jestem już starsza pani to" jeszcze mogę".
 
Dziękuję wszystkim za życzenia, troszkę się spełniło, Ulu z myszoUlandii chciałaś to masz, tę wydeptaną ścieżkę dedykuję Tobie, czy ona cię zadawala?
 

11 komentarzy:

  1. prekrasne fotografije i tekst!
    Lijep pozdrav.

    OdpowiedzUsuń
  2. Normalnie zazdroszczę tych przepięknych widoków i sprawności. Dziękuję, że się podzieliłaś z nami tym pięknem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widoki cudne ale ja góry to lubię właśnie na zdjęciach... mnie góry przerażaja i przytłaczają swoją wielkością.
    Ale obrazki oglądać uwielbiam, bo rzeczywiście pieknie to wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna relacja, dech zapiera.

    OdpowiedzUsuń
  5. Asiu! jak ja Ci zazdroszczę, bo ja w tym roku nawet jednej ścieżki nie zadepczę. Byłam tam nie raz i koniecznie musisz tam wrócić przy piknej pogodzie!!!!!!!!!!!!

    Pozdrawiam i do zobaczenia Elwira

    OdpowiedzUsuń
  6. Asiu, pięknie napisałaś, aż zatęskniłam za tym specyficznie przyjemnym wysiłkiem pokonywania górskich ścieżek. Wesz, że byłam tam, ale wy z Jurkiem i tak mieliście lepszą pogodę niż my:)

    OdpowiedzUsuń
  7. przepiekna relacja- naciesz ducha i serce tym bezpośrednim zetknięciem sie z naturą abyś wróciła wzmocniona do szarej rzeczywistości...
    dalszych miłych doznań... Wanda

    OdpowiedzUsuń
  8. czy zadowolona? ło matko na świat, jak bardzo! Dziękuję stokrotnie za wydeptanie ścieżki i jeszcze bardziej za dedykowanie jej mnie. Jestem wzruszona i rozmarzona!
    Góry kocham całą duszą, najbardziej góry w deszczu. Dwa lata temu byłam blisko. W Pieninach. Z małymi dziećmi. Siedziałam na polance i z piskiem wchłaniałam widoki. Kiedyś wrócę na szlak. Tylko ja, plecak i góry. By się zmagać i zachwycać, by poczuć w sobie wiatr, by wtłamsić się na szczyt i pomyśleć - jestem tu. I marzę, by kiedyś to samo poczuły moje dzieci...
    Dziękuję!
    ps. biegnę do map, by choć palcem przewędrować ten szlak...

    OdpowiedzUsuń
  9. Elwira mam zamiar wrócić, do zobaczenia na Sabaciku.
    Ulu cieszę się że choć tyle radości mogłam ci dać, jeżeli marzysz to na pewno zdobędziesz nie jeden szczyt.

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne góry, piękne widoki, cudowne wędrówki, to się nazywa udany urlop. Gratuluję :))
    Ja najczęściej rezerwuję na nie jesień, kiedy wyludniają się górskie ścieżki, spadają ceny w pensjonatach, ogólnie jest spokojniej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ładnie i barwnie opisujesz swoją wycieczkę. Ale Was pognało w taką mgłę, ale trasa bardzo się udała - tak trzymać. Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń