Urlop szybko minął, tym bardziej że intensywnie spędzony, wykorzystany co do minuty. Czas na odpoczynek po urlopie, więc siadam do swojego bloga aby nadrobić zaległości jakbym ich nigdy nie miała, ha,ha.
Na początek chciałam się z wami podzielić widokówkami z naszych pięknych Tatr, które przywitały mnie siarczystym deszczem, w nocy spadł śnieg a rano zaświeciło słońce. Pogoda wymarzona na wędrówki po górskich szlakach, śnieg przecudnie puszysty i biały, ścieżki pełne błota a przy tym niebieskie niebo i słońce przy którym można było się opalać.
Zdjęcia zrobione 18.09, więc jeszcze kalendarzowe lato trwało.
Jeśli macie ochotę to zapraszam na wędrówkę razem ze mną jeszcze raz, przez Skupniów Upłaz w rejon Hali Gąsienicowej do Czarnego Stawu Gąsienicowego . Po drodze wstąpmy do Schroniska Murowaniec na ciepłe kakao, usiądźmy na kamieniu przy Stawie i napawajmy się cudnym widokiem na Kościelec, Świnicę, Kozi Wierch, Granaty, podziwiajmy zwinne kozice na stoku Kościelca. Sama mistyka.
Wrażenia jakie mnie ogarniają za każdym razem kiedy oglądam szczyty gór są nie do opisania moimi słowami, wchłaniam te widoki całą sobą i spijam je na serce, ukrywając głęboko na potem, aby je odtwarzać w myślach . Może jedynie poeta, pisarz, malarz potrafi przelać na papier czy płótno to co go zachwyca, tak jak Stanisław Witkiewicz odkrywający piękno Tatr i opisujący swoje wrażenia w utworach np."Na Przełęczy" czy "Tatry w śniegu" .
"Tatry w śniegu "
"Oblane blaskiem słońca, pokryte grubą warstwą śniegu, spiętrzone piramidy skał rzucają jedna na drugą, milowej wielkości płaty błękitnych cieni. Światła , odbite od tysiąca różnie pogiętych płaszczyzn, wysyłają gdzieś w przestrzeń swoje drżące promienie, wsiąkające w mroki cieniów, które wypełniają dziwnymi tonami barw nikłych, łączących się z błękitem nieba i tworzących ze skalnej ściany jakieś wodne przezrocza.
Tam znów cień rzucony, ciemny, granatowy, wygina się po pochyłościach skał łukiem , który mu nadaje jakiś rozpęd - zdaje się , że ten cień płynie razem wraz z otaczającą bielą. Na graniach śnieg, wygładzony śrenią, błyszczy jak srebrna lama lub połysk zrębu fali, albo się bieli jak potworny szmat piany. Wtedy to cała zakopiańska dolina wydaje się rozdołem między dwiema falami płynącymi z południa ku północy.
Pod szklaną kopułą bezchmurnego nieba płynie ta dziwna lawa ze srebra, błękitów, opalów i fioletów, ślepiąc wzrok swoją szaloną białością, majacząc swoimi zmiennymi kształtami, łudząc swymi rozmiarami, wypukłością i czystością konturów, wyciętych na tle nieba.
Od nóg naszych do krańców widnokręgu zdaje się być ledwie kilka kroków. "
Mistyka
Nasze ślady na śniegu.

W dolinach jeszcze lato.
A może mały spacerek do Doliny Kościeliskiej
, przerwa na kawę z termosu pod schroniskiem, no to może przeskoczymy jeszcze przełęcz do Doliny Chochołowskiej, a z powrotem można śmignąć rowerem na sam dół , sama przyjemność.
Pogoda zawsze nas zaskakuje, a to za gorąco , a to za zimno, leje albo pada śnieg, na to nie mamy wpływu, grunt się nie przejmować. Można spacerować nawet w deszcz gdy ma się dobre buty i ciepłą kurtkę, szlaki stoją przed nami otworem. Nie wiem jak to się dzieje , ale ja w górach odżywam, tak jakbym dostawała dodatkową baterię i nie mogę się zatrzymać, nawet zmęczenie mnie cieszy.
Baterie naładowane, czas na robótki.
A wam ślicznie dziękuję za liczne komentarze pod poprzednim postem, buziaki.