piątek, 30 grudnia 2022

Zimowa poduszka z zimorodkiem

Przed Świętami robiłam wielkie porządki w pokoju Klaudyny przekształconym i zwanym szumnie pracownią.Czego tam nie ma?...........trudno by wymienić ilość i przeznaczenie przeróżnych przydasiów zgromadzonych przeze mnie i córcię. Bo my obie mamy niespokojne łapki i tornado w głowie odnośnie pomysłów, czego myśmy się nie chwytały, czego byśmy nie zrobiły, przeskakując przez różne techniki . Czasami się udawało , ale tak jak ona, tak i ja z braku czasu odkładamy wszystko na "niewiadomokiedy". Chomikoza spowodowała, że ilość przydasiów jest obłędna, spociłam się nieludzko przy składaniu, ale za to ile rzeczy odkryłam,  nie pamiętając , że je mam.

 Może kiedyś  pokarzę norkę chomika .

Wynikiem odkryć było wygrzebanie z czeluści starych haftów  sprzed epoki sięgającej jedno pokolenie, a może i dwóch pokoleń? W tym momencie wena mnie ogarnęła na szycie, więc powstało parę drobiazgów, które ośmielę się tu pokazać wg pewnej kolejności.

Poducha powstała z rzeczy poupychanych w szafie.

 A więc:

- haft z tak zwanej serii Nimue wg ilustracji Jean-Babtiste Monge wykonany wieki temu, niedokończony, bo straciłam zapał,  nie podobała mi się wielkość krzyżyków ( nie lubię kulfonów) i stwierdziłam, że źle dobrałam tło, więc przeleżał sobie w szufladzie.

- kawałek niebieskiego aksamitu, schowany na lepsze czasy

- taśma z p0mponami kupiona do zupełnie innego pomysłu, który umarł śmiercią naturalną

- zamek wyplątany z kłębowiska innych zamków, nowych, starych wyprutych i takich co to można użyć do biżuterii.

- wkład do poduszki z innej starej poduszki, już nie używanej, ale dobrej jakościowo i miękkiej

W taki to sposób powstała " Zimowa poducha z zimorodkiem"





 

A to jeszcze jedna poducha? ...........A nie to nasza KIKI ,jak na hrabinę przystoi mości się na najlepszych poduszkach.
 



 
Życzę wam radości, która dostrzega
piękno małych rzeczy...
Nadziei , która nie gaśnie,
kiedy marzenia wydają się zbyt dalekie.
Pokoju , który koi , kiedy wszystko wyprowadza z równowagi.
Wiary, która daje oparcie
kiedy bezradność przerasta ...

 Szczęśliwego Nowego Roku  !!!
 
Jasmin

piątek, 23 grudnia 2022

Bombki witrażowe

 
W tym roku nie planowałam bombek, jeszcze nie znalazłam na to czasu, choć miałam na nie ogromny apetyt.Lubię klasyczne bombki decu, ale to pracochłonny proces, więc może innym razem się uda.
Natomiast od kilku lat kołatała mi się myśl po głowie    ......    czy nie można by było zrobić bombki jak witraż.
 
 W ubiegłym roku zakupiłam sobie farbki do malowania na szkle Vitrea 160 firmy Pebeo, ale tylko na chęciach się skończyło.
 No dobra , ale jak się za to zabrać? Wzięłam więc kilka małych bombeczek z zapasów szklanych i nie tylko, zrobiłam sobie próbniki .Musiałam zobaczyć jak te farbki zachowują się na szkle, jaką grubość położyć, jak się rozprowadzają, jaki efekt jest danego koloru i stwierdzam , że nie jest to takie proste, jeszcze na malutkich elementach w miarę dobrze się maluje , ale na dużych widoczne są smugi, a ja taka detalistka jestem, że mi to przeszkadza. Po za tym na obłym szkle grubsza warstwa farbki nierówno się rozkłada. Niemniej jednak myślę , że poćwiczę i może coś z tego będzie.
 
Więc pokazuję te swoje wypociny, oczywiście rysowałam konturówka od ręki, więc to taka moja wesoła twórczość, a ja lubię się pobawić wesoło i bez napinki.
 
Oto one.
 






 

Chciałabym , żeby te bombki były kolorowe,żeby kolory mieszały się szaleńczo, aby przez te kolory przenikało światło.Inspiracją mogłyby się stać obrazy, które umieściłam poniżej.Chciałabym, żeby mi się kiedyś udało.


Życzę wszystkim Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, dużo zdrowia, bo jak się ma zdrowie to i reszta jakoś przyjdzie, szczęścia i radości , przede wszystkim z tworzenia "arcydzieł" na miarę swoich możliwości. 
 
Jasmin

niedziela, 18 grudnia 2022

Wianek z gilem - poduszka

 


Po co jest emerytura ? A po to by móc w końcu zająć się tym co się lubi. Tego się trzymam. Po pierwsze - chcę zrealizować wszystkie zaległości, a mam tego sporo. Haft idzie mi też szybciej, bo mogę wieczorami nadrobić zaległości filmowe. To się ze sobą łączy nierozerwalnie, nie umiem siedzieć przy telewizorze i nic nie robić, mam zespół niespokojnych rąk, więc oglądam i haftuję, dwie przyjemności w jednym.

Za oknem pada śnieg, w domu jest ciepło, leci ciekawy film, a ja sobie z przyjemnością wyszywam i cieszę się z tego , że nie muszę rano wstać i jechać do pracy, fantastycznie.

Takim to sposobem ukończyłam "Wianek z gilem" . Zdecydowałam, że umieszczę haft na poduszce. Poduszkę podszyłam bladoróżowym aksamitem i teraz zdobi kanapę.






 

Przy okazji porządków w przepastnych szafach z przydasiami, wyciągnęłam takie różności, które przydały mi się do zrobienia wianka na drzwi wejściowe. Starałam się wykorzystać wszystko to co już miałam, zrobiłam też małe stroiki do domu.Małe a cieszy, cieszy tym bardziej , że nie znajdowałam dotychczas czasu na takie robótki, a teraz czas mam i to jest cenne.


 Dziękuję za Wasza obecność  i Wasze komentarze pod poprzednimi postami.
Pozdrawiam cieplutko przedświątecznie 
Jasmin

piątek, 9 grudnia 2022

Kawa, ciacho i książka

 

Może książka pod choinkę , albo na długie wieczory przed kominkiem? a do tego kawusia i dobre domowe ciasteczko?

Ja kocham czytać, nie mogę zasnąć jak nie przeczytam choć parę kartek i tak przez ostatnie miesiące nazbierała się cała kupka przeczytanych tytułów. Postanowiłam się z wami podzielić niektórymi z nich.Dziś bardziej ambitne, oczywiście nie dla każdego, ale dla mola książkowego a i owszem.Zazwyczaj takie pozycje znosi mi moja córcia, a ja między kryminałami faszeruję się intelektualnie wzbogacając swój mózg i wyobraźnię.


 

Podnoszę średnią krajową w czytelnictwie.


 

Książka napisana jest niesamowicie plastycznym językiem, pozwala nam poznać punkt widzenia i emocje wielu bohaterów. Krwawa, chwilami aż makabryczna, psychologiczna , jednocześnie tak bliska życiu, poszukiwaniu miłości i bliskości drugiego człowieka.Zawieszona w świecie caratu, w środowisku żydowskim małych społeczności. Bardzo wciągająca, poruszająca serce.

"Niebezpieczna jak wilde chaje – dzika bestia – tytułowa córka rzeźnika, która ma na imię Fania i jest matką pięciorga dzieci. Matką i żoną, która zawsze nosi na udzie nóż i pewnej nocy wyrusza z domu, by odnaleźć męża swojej siostry. Porzucone żony, aguny, pozostają w zawieszeniu, dopóki nie uzyskają listu rozwodowego. Traktowane z litością, ale i podejrzliwością "gdyby umiała upilnować, upilnowałaby" pozostają na marginesie życia żydowskiej społeczności. W tym czarno-białym świecie, gdzie każdy szczegół musi być uregulowany, gdyż bez tego człowiek tonie, podróż, którą podejmuje Fania to szaleństwo. Czy jednak to tylko by ratować siostrę? A może nawet więcej niż upomnienie się o prawa kobiet, czy odwaga by przekraczać kulturowe ograniczenia."

Niezwykły smaczek  wśród książek. POLECAM

 

"Cyrk nocy" opowiada swoim czytelnikom historię na pozór magicznego cyrku i cichym pojedynku między dwoma iluzjonistami, a raczej ich opiekunami, którzy owy pojedynek sobie wymarzyli.

" Witajcie w Le Cirque des Reves: w namiotach w biało-czarne paski czekają was niezwykłe przeżycia, można się tam zgubić w gąszczu chmur, przechadzać po bujnym ogrodzie z lodu i podziwiać, jak wytatuowana kobieta guma wciska się do szklanego pudełka. W tym świecie iluzji rozgrywa się zaciekła rywalizacja - pojedynek dwojga magików, Celii i Marca, których od dzieciństwa szkolili właśnie w tym celu władczy nauczyciele. Rywale nie wiedzą, że w tej grze może być tylko jeden zwycięzca, a cyrk jest areną niecodziennej bitwy, w której bronią jest wyobraźnia."

 

"Życie bohaterom książki wymyka się spod kontroli, kiedy Yŏng-hye nagle odmawia jedzenia mięsa, nie znajdując zrozumienia u najbliższych. Kobieta traci kontakt z rzeczywistością, nie sypia, niknie w oczach. Rodzinna interwencja kończy się tragicznie, a Yŏng-hye wkrótce trafia do szpitala psychiatrycznego."

Jak dla mnie bardzo dziwna książka, jedna z najdziwniejszych jakie czytałam.


 

Opowieść o chłopcu który nie czuje emocji, Yunjae urodził się z aleksytymią, która utrudnia mu odczuwanie takich emocji jak strach czy złość. Fenomenalna historia,  przede wszystkim o przyjaźni i miłości. 

Mnie ta książka oczarowała, czytałam ją z wielka przyjemnością.POLECAM


 

Zbiór opowiadań, jest trochę śmiesznie, a trochę poważnie, na pewno niektóre teksty utkwiły mi w pamięci na dłużej. Czasami zaśmiewałam się do łez, a czasami nachodziła mnie zaduma.Trudno streścić , trzeba przeczytać.POLECAM.



"Głównym bohaterem jest Felix, reżyser teatralny. Jego prace nad adaptacją szekspirowskiej Burzy zostają przerwane, gdy wskutek podstępu wydawałoby się zaufanego podwładnego, Tony’ego, zostaje zwolniony ze stanowiska dyrektora artystycznego festiwalu w Makeshiweg. Felix był już w takim momencie życia, że nie miał nic poza pracą. W związku z tym Felix zmienia miejsce zamieszkania, rezygnuje z kariery i znika. W samotności skrupulatnie planuje zemstę.

Wiele lat później ukrywa prawdziwą tożsamość i pracuje jako nauczyciel w więzieniu. Razem z grupą osadzonych rokrocznie wystawia adaptację dramatu Szekspira. W końcu Felix odważa się na to, by znów wystawić Burzę. Mało tego, dzięki tej sztuce widzi w końcu możliwość zemsty na Tonym, który przez te wszystkie lata piął się po szczeblach kariery i nawet zajął się polityką."POLECAM

 

 

Fandorin wraz ze swym pomocnikiem, byłym japońskim yakuzą, Masą wpadają w wir wydarzeń, które o mały włos nie kosztowały ich życia.Historie kryminalne w różnych częściach świata. LEKTURA LEKKA I PRZYJEMNA.



 

"Margaret Lea od najmłodszych lat pracuje w rodzinnym antykwariacie. Kocha książki, chyba nawet bardziej niż ludzi. Uwielbia klasykę literatury, szczególnie opowieści o duchach i starych posiadłościach. Margaret docenia bowiem tajemnice. Te skrzętnie skrywane, bolesne, które tylko czekają na odkrycie. Tak jak jej dzieciństwo. Albo życiorys niejakiej Vidy Winter, jednej z najsłynniejszych współczesnych pisarek.

Tak się składa, że teraz Margaret dostaje szansę, by poznać sekrety, których nikomu do tej pory nie było dane poznać. Vida Winter powoli odchodzi z tego świata i pragnie po raz pierwszy opowiedzieć prawdę. Prawdę o sobie i swojej rodzinie. O tragicznych losach posiadłości Angelfield, w której wszystko się zaczęło."

Książka piękna , tajemnicza.POLECAM

 

Pozdrawiam cieplutko , a o innych książkach napiszę niedługo.

poniedziałek, 5 grudnia 2022

Wspomnienie

 

Help!!!Mam problem!!!

Nie mogę dodawać komentarzy  w niektórych blogach , a dzisiaj nawet u siebie, czy wy też tak macie? co się dzieje? czy ktoś widział , czy ktoś słyszał, czy ktoś wie? Miałam dobre chęci , powędrowałam po znajomych blogach i nie mogę zostawić na nich komentarzy, szkoda.


 

Tak właściwie to chciałam napisać o tym hafcie.Nazwałam go "Wspomnienie".

 Czemu?..........Chciałam gdzieś zamknąć ulotną chwilę bardzo krótkich wakacji nad morzem. Może się komuś to wydawać błahe , myślicie co tam morze, ale ja nad morzem byłam ponad trzydzieści lat temu. Zawsze wolałam kochane góry, ja jestem człowiek gór, lubiłam zmęczenie , widoki, wiatr we włosach, śmieliśmy się , że na emeryturze zaliczymy te największe.

Niestety, chichot losu i wiek pokazał nam swoje ograniczenia. W górach serce mego Miśka nie wytrzymuje, a i ja ostatnio walczę z wysokim ciśnieniem.Tak więc zawitaliśmy nad morzem, bo płasko, bo mieliśmy chęć na chwilkę oddechu.Oczywiście w porze gdzie nie ma jeszcze "stonki", gdzie tylko emeryci się snują i rodzice z małymi dziećmi co jeszcze nie chodzą do szkoły.No cóż , trzeba przyjąć rzeczywistość na klatę i przyjąć do wiadomości swoje ograniczenia.

Nie żałuję, zakochałam się znowu w morzu i nie tylko, zachodach słońca, piasku , tu też był wiatr we włosach i spokój.Kilka dni uleczyło moją duszę, to były jedyne dni od lat, gdzie byłam naprawdę szczęśliwa i wolna od trosk.


 

Wzór miał być nieskomplikowany, więc jest bardzo prosty, zawierający wszystko to co dało mi szczęście. 

Oprawiłam w ramkę wyszperaną w przepastnych czeluściach moich przydasi. Paspartu zrobiłam sama z zielonego aksamitu. Jest więc kadr ze wspomnień. Żałuję tylko , że nie mogłam zrobić dobrych zdjęć.


 

 Dziękuję internetowy przechodniu jeśli się u mnie zatrzymałeś na chwilę, a jeśli przeczytałeś te moje wypociny tym bardziej ci dziękuję za twój drogocenny czas, tak rzadko się zatrzymujemy w pędzie naszego życia.

Pozdrawiam cieplutko Jasmin

 

wtorek, 29 listopada 2022

To już trwa jesień?

Przepiękna jesień na moim ogrodzie.

 

Łał, troszkę mnie tu nie było. No cóż, ostatnie miesiące intensywnie pracowałam na dyżurach i w ogrodzie.Ciągle sobie obiecywałam , że wstawię swoje ostatnie hafty , ale czas mi poleciał migiem i nim się zorientowałam już prawie jesień minęła.

Najważniejsza rzecz .........................od tego miesiąca jestem szczęśliwą emerytką, doczekałam się i naprawdę jestem z tego tytułu szczęśliwa.Wprawdzie mam jeszcze umowę zlecenie , ale to sobie dorabiam do "wielkiej" emerytury na waciki, pojawiam się w pracy od czasu do czasu i znikam , to jest super. Po czterdziestu latach pracy z ludźmi należy mi się wytchnienie. Uczę się asertywności , próbuję sobie na nowo poukładać czas i boję się wypowiadać głośno, ale mam cichą nadzieję , że nareszcie będę mogła wrócić do swoich robótek.Pracując w takim systemie jak dotychczas nie miałam czasu, a ze zmęczenia chęci na cokolwiek.Jedynie nie zarzuciłam haftu, bo przed telewizorem musiałam zająć ręce (mam zespół niespokojnych rąk, jak każda robótkoholiczka) więc hafciłam sobie bardzo miło.

Nie wiem nawet czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale to nie szkodzi, ja pozaglądam do was z miłą chęcią i zobaczę co słychać i kto jeszcze trwa w blogosferze, bo chyba niewiele z nas tu zostało. Ze względu na to , że nie mam kontaktu osobistego z robótkoholiczkami takimi jak ja, będę sobie tu wrzucać swoje prace, choćby po to aby kronika moja miała ciąg dalszy.

Zacznę od jesieni w moim ogrodzie, bo to następne moje hobby, mogłabym ryć w ziemi, sadzić, przesadzać,zmieniać bez przerwy. Zmieniam więc, walczę z chwastami, mszycą itp.

Największą walkę stoczyłam z kretem zwanym Teodorkiem. Został już nawet wpisany na listę domowników , bo nijak nie mogłam go przepłoszyć, zastosowaliśmy przeróżne metody opisywane w internecie, karbidu w ziemi mam tyle , że jak by ktoś podpalił do wybuchłby cały ogród. A Teodorek nic sobie z tego nie robił, śmiał się całą gębą i ozdabiał ogród coraz większymi kretowiskami i tunelami. Aż złapał się w zwykłą pułapkę na krety za 25 zł. i został wypisany z rodziny, wywieziony daleko i niech tam się popisuje.



 
Zakochałam się w trawach i w tym roku zrobiłam sobie grządkę z trawami.

Rozplenica japońska Black Beauty ma przepiękne kłosy.

 



 

Nawet grzyby mi urosły na ogrodzie, tu akurat w młodym Pruszniku.


 

Moja Barbula ma już trzy lata i tej jesieni rozrosła się okazale i przepięknie kwitła, dopiero przymrozki położyły temu kres.Jestem z niej bardzo zadowolona, krzew kwitnie całą jesień na niebiesko, a na dodatek jest miododajna, pszczoły miały z niej pożytek , gdy prawie już nic nie kwitnie, ona je karmi.



 

Winogron od sąsiadów wspiął się na sosny,malowniczo to wygląda.


 

Posadziłam kilka krzaczków dali i byłam zachwycona, stwierdzam , że kwiaty naszych babć sprawdzają się, piękne są bukiety z tych uroczych kwiatów. Na drugi rok zakupię więcej bulw i zasadzę cały szpaler, a co niech będzie kolorowo.

Mała odsłona tego nad czym teraz pracuję, to jest jesienny wianek z gilem i owocami głogu, do którego mam wielki sentyment. W Przemyślu gdzie poprzednio mieszkałam były całe połacie głogów, gdy kwitną cudnie pachną, a potem mają czerwone owoce .Nawet sobie jeden krzew głogu posadziłam na ogrodzie i czekam na jego kwitnięcie.




 Dziękuję internetowy przechodniu jeśli się u mnie zatrzymałeś na chwilę, a jeśli przeczytałeś te moje wypociny tym bardziej ci dziękuję za twój drogocenny czas, tak rzadko się zatrzymujemy w pędzie naszego życia.