Chyba zostanę obwołana kuferkową królową , bo ja znowu wyskakuję z kuferkiem.
Tym razem kuferek w słoneczniki , który wykonałam na prośbę kolegi z pracy, a przeznaczony był na prezent dla jego żony. Motyw wybrał on sam osobiście, a pozostałe elementy dobierałam sama do motywu nie znając gustu obdarowywanej. Mam nadzieję, że jej się podoba. Lubię robić bardzo osobiste przedmioty.
A tak poza tym to lato upływa, a mnie znowu noga boli, właśnie dostałam następne zwolnienie z pracy i jak tak dalej pójdzie będę musiała zmienić pracę na siedzącą, tylko gdzie taką można dostać w moim zawodzie?. Jak do tej pory pokonywałam średnio 30 km dziennie na dyżurze , wierząc wyliczeniom naukowców, takim to sposobem sfatygowałam sobie kolana, a do emerytury muszę pokonać na piechotę chyba cały glob jak i nie więcej.
Najgorsze jest to, że nie posiadam ogrodu w którym mogłabym spędzić lato i męczę się w mojej klatce, doprowadza mnie to do rozpaczy. Do tego moje kochane góry po których tak kocham łazić oddalają się co raz bardziej.
Dobra strona tej sytuacji to taka , że mam czas na haft i tego się trzymam jak rozbitek tratwy. Na razie jestem w amoku, więc macham igiełką intensywnie.
A wam życzę udanych urlopów , podróży i słonecznego lata. Pozdrawiam cieplutko.
Ten post bierze udział w Urodzinowym Linking Party Kasi: