środa, 30 grudnia 2020

Zimowa dama Harrisona Fishera

Święta , Święta i po Świętach, tak się mówi. Nie dziwię się wcale , bo jak coś miłego nas spotyka to strasznie szybko mija.

Przed nami Nowy Rok, mam nadzieję , że szczęśliwszy od obecnego.

 Nie wiem jak wy , ale ja mam dość , stres ciągnący się miesiącami, oczekiwanie na strzał wirusa każdego dnia,patrzenie na każdego pacjenta jak na wroga , który ten strzał wykona, dość niepokoju, nienormalności.Mam nadzieję , że w najbliższych dniach mnie zaszczepią. Pójdę jak na bal, ze strachem, ale i z nadzieją na lepsze.


Dzisiaj w roli głównej haftowany obrazek zimowej damy. 

Oj, biedaczka przeleżała w przepastnej szufladzie pewnie z dziesięć lat , jak nie więcej.Nawet nie pamiętam gdzie dorwałam wzór, ale że ja damusie uwielbiam , a te malowane przez Harrisona Fischera najbardziej, z zapałem zabrałam się za wyszywanie. Niestety monotonne haftowanie futra  białą nicią zmęczyło mnie i znudziło.

Rzuciłam więc haft precz i dopiero porządkując swoje przydasie przed Świętami odnalazłam go i postanowiłam ukończyć.Oczywiście nie jest on wyhaftowany dokładnie, postanowiłam zostawić go w takiej formie jak widać na zdjęciach, taki jest ciekawszy moim zdaniem.

Na oprawę nie było czasu, więc przemalowałam ramkę z tych co czekają w kącie. I tak wykorzystałam materiały , które już posiadałam do wykonania obrazka.

Pamiętacie wianek jesienny wiszący nad kominkiem? Już przewiesiłam w inne miejsce, a nad kominkiem zimą króluje Dama Fischera.

Jak już zauważyłyście , nad kominkiem wisi olbrzymia rama, która jest zawsze uzupełniana wewnątrz dekoracją sezonową. To taki pomysł na miejsce nad kominkiem, ze względu na to , że nie mam typowej półki, niestety nie mogę jej tam umieścić , a kominek wydawał mi się smutny bez dekoracji.




Radosnego i szczęśliwego Nowego Roku
z marzeniami o które warto walczyć,
z radościami którymi warto się dzielić,
z przyjaciółmi z którymi warto być i
z nadzieją bez której nie da się żyć!


 

wtorek, 22 grudnia 2020

Bombki Vintage

ŻYCZENIA NA BOŻE NARODZENIE

 
To właśnie tego wieczoru,
gdy wiatr zimnym śniegiem dmucha
- w serca złamane i smutne,
cicha wstępuje otucha.
To właśnie tego wieczoru,
od bardzo wielu już wieków,
pod dachem tkliwej kolędy,
Bóg się rodzi w człowieku.


Radosnych i pogodnych
Świąt Bożego Narodzenia
oraz Nowego Roku...

życzę Wam kochani

Jasmin












 




niedziela, 20 grudnia 2020

Bombki - klasyczny decoupage

 

W tym roku zatęskniłam za zwykłymi klasycznymi bombkami decoupage. Właściwie to powinnam powiedzieć, że to metoda serwetkowa , bo motywy tym razem zaczerpnęłam z gotowych serwetek.Oczywiście nie obyło się z domalowywania np.tła, nieba, dymów z kominów itp.a co bardzo lubię robić.

Pierwsza bombka przedstawia miasteczko zimową porą, oj, bardzo lubię zimowe widoczki, może to dlatego , że zimy u nas nie ma, a śnieg cieszy gdy się niespodzianie przez chwilę pojawi.

Miasteczko można obejść dookoła , śnieg skrzypi pod nogami, sople wiszą na dachach, a ludziska robią przedświąteczne zakupy.

 





 

Druga bombka bardzo klasyczna. 

Zauroczyła mnie  piękna malownicza szopka, Święta Rodzina, zwierzęta, siano, wszystko to co kojarzy się ze Świętami mojego dzieciństwa......................i chciałabym aby takie beztroskie czasy wróciły, czy to jeszcze możliwe?







Pozdrawiam cieplutko

Jasmin


 

poniedziałek, 14 grudnia 2020

Bez nastroju - jesienny wianek

 

Wszyscy już przygotowują Święta, robią bombki, dekoracje świąteczne, a u mnie jeszcze jesień.Ukończyłam wianek jesienny , wisi nad kominkiem, niebawem zamienię go na coś zimowego.

Nie mam nastroju , więc nie będę pisać o niczym.

Pozdrawiam was cieplutko i do "zobaczyska".







 

wtorek, 1 grudnia 2020

Woreczek małego podróżnika

Witam serdecznie.

Dzisiaj coś miłego dla oka, woreczek z jeżykiem.

W wakacje wyszywałam małe hafciki, taka odskocznia od codzienności,teraz je powoli zagospodarowuję.Był Skarabeusz, były woreczki lawendowe, a teraz uszyłam woreczek dla mojej wnuczki.

 Często podróżuje z rodzicami, wożąc ze sobą przeróżne drobiazgi, poza tym w przedszkolu ma szafkę z wizerunkiem jeża, pomyślałam więc , że ten hafcik będzie akurat dla niej. Uszyłam kolorowy woreczek dla małej podróżniczki z wizerunkiem jeżyka, który wybrał się w podróż dookoła świata.







 Pozdrawiam cieplutko i do "usłyszenia"



sobota, 28 listopada 2020

Lubicie się bać?

 


Wyobraźmy sobie,że na dworze zapada zmierzch,mgły się ścielą nad ziemią, pada deszcz, wiatr targa włosami wierzby, a my siedzimy w ciepłym domku, ogień pali się na kominku, przyciąga nas do siebie. Siadamy więc w fotelu, patrzymy na ogień i sięgamy po książkę.W takiej atmosferze lubię czytać literaturę grozy, właśnie w jesieni jest na to czas.

Jeśli macie ochotę na nietuzinkową historię, pełną mroku, grozy, przyprawiającą o gęsią skórkę podczas lektury, to czym prędzej sięgnijcie po dzieło Stefana Dardy „Dom na Wyrębach”.

 Dostarczy Wam ono mnóstwa emocji i sprawi, że być może zaczniecie miewać koszmary, tak bardzo sugestywna jest to powieść. To idealna propozycja dla tych, którzy lubią poczuć strach i stawić czoła nie dającym się wyjaśnić w prosty sposób zjawiskom.

 "Dom na całkowitym odludziu. Niemal w samym sercu lasu, tam, gdzie kończy się droga. Świeże powietrze cały rok, sąsiad zza ogrodzenia niemal nieobecny, a do najbliższej wsi niemały kawałek, więc cicho jak makiem zasiał. Wokół tylko drzewa, świergot ptaków, ściana zieleni i czerni, przyzywająca swoim spokojem. Wsi spokojna, wsi wesoła, wsi magiczna To nic nie szkodzi, że nieopodal jakiś cmentarz zapomniany. Że po nocach śnią się mary, a na ciele, jak po piekielnej walce, zostają znaki. Zza okna zioną spotworniałe twarze, gdy księżyc osiąga pełnię i niesie się rechot pośród drzew. Nie warto zwracać uwagi na te zabobony, jakoby krzyk puszczyka strzygi symbolizował, na legendy jakieś stare, dawno wyolbrzymione, zdziwaczałe."


 

Dom na Wyrębach snuje się po cichu, leniwie, a groza sączy się powoli, osacza nieoczekiwanie, uderza niemal znikąd.

 

 

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo puszczyk za oknem zaczyna swoją złowieszczą pieśń.

 

Pewnego razu myszkując w księgarni wpadła mi w rękę książka nieznanego mi autora i pomimo , że przeczesałam całą księgarnię , właśnie ta książka przyciągała mnie do siebie jak magnes, musiałam ją kupić.

Przyszłam do domu i poszukałam w necie informacji o autorze. Co się okazało? Stefan Darda urodził się w Tomaszowie Lubelskim jak ja, w tym samym dniu co ja , tyle tylko , że kilka lat po mnie. Jako dorosły człowiek swoje miejsce w życiu odnalazł w Przemyślu, tak jak ja. Nic dziwnego , że książki tego autora wyciągały do mnie ręce.Od tamtej pory kolekcjonuję wszystkie pozycje Dardy i je namiętnie czytam.


 

Stefan Darda urodził się 2 września 1972 r. w Tomaszowie Lubelskim, na Roztoczu, w byłym województwie zamojskim. Do roku 1991 mieszkał w Lubyczy Królewskiej, niewielkiej miejscowości tuż przy wschodniej granicy Polski. Po ukończeniu szkoły muzycznej i tomaszowskiego liceum im. Bartosza Głowackiego rozpoczął studia na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Wtedy to rozpoczęła się jego przygoda z muzyką folkową. Został członkiem znanego zespołu "Orkiestra pod wezwaniem Świętego Mikołaja", z którą koncertował i nagrywał płyty do roku 1995.

W 1998 roku przeprowadził się do Przemyśla, na Podkarpaciu, gdzie mieszka do dziś. Uważa to miasto za jedno z najpiękniejszych w Polsce.