Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inne. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 24 stycznia 2021

Zimowa opowieść

 

Niby to zimowa opowieść, bo w tle spacer po zimowym lesie , ale tak naprawdę to sama nie wiem co chciałabym napisać.Tak naprawdę to powinny tu się znaleźć  przemyślenia odnośnie starego roku, może plany na ten nowy rok. Niestety stary rok niemile wspominam, a na nowy rok boję się planować cokolwiek.

W grudniu miałam troszkę wolnego czasu, więc sobie troszkę powędrowałam po swoim blogu, coś tam poprawiłam, pozaglądałam tu i ówdzie  i zrobiło mi się troszkę smutno . Poznikały blogi, które uwielbiałam, znikły moje dawne koleżanki blogowo-forumowe i zatęskniłam za nimi i za dawnymi czasami. 

Swoją obecność w świecie wirtualnym zaczęłam kilkanaście lat temu, najpierw byłam obecna na forum gazetowym, potem na forum Kaiem, na którym czułam się fantastycznie, miła atmosfera, duszyczki nadające na tych samych falach, te same zainteresowania.Potem zakładałyśmy blogi i tak sobie pisałyśmy, dzieliłyśmy się doświadczeniem, oglądałyśmy prace i zawsze z ciekawością zaglądałam co tam u której słychać, spotkałyśmy się nie raz w realu i nigdy się nie rozczarowałam .

Potem nasze drogi zaczęły się rozjeżdżać w różnych kierunkach, jedne zmieniły zainteresowania , inne przeniosły się na Instagram, inne ucichły na dobre.Szkoda. Nie powiem ja też mniej bywałam w świecie blogowym, bo się przeniosłam na drugi koniec Polski, trochę mi zajęło zaklimatyzowanie się do nowego miejsca, do nowej pracy, nowego domu, wypadłam z rytmu. Często zastanawiałam się czy nie dać sobie spokoju i też zniknąć.Przecież słowo pisane już nie jest w modzie, teraz ważne są tylko obrazki, skróty myślowe, już nikt nie ma czasu czytać, pisać.

Nie , nie mogę tego zrobić, ten blog to jakby w pewnym sensie mój pamiętnik, czasem jak nie mogę sobie czegoś przypomnieć , mam to tutaj czarno na białym, to mój kawałek podłogi i jestem tu przez dziesięcioletnie zasiedzenie.

Czas pędzi coraz szybciej i ciężko mi za nim nadążyć, ale jeśli Najwyższy da,  to będę tutaj sobie przesiadywać od czasu do czasu, nawet w samotności, odsuwając zasłonkę podglądać  te z was , które jeszcze próbują trwać w blogowej przestrzeni.

Pozdrawiam cieplutko te, które wytrwały do końca moich wypocin, a ja zapisuję w swoim blogu - pamiętniku zimę, jakiej nie widziałam odkąd przeniosłam się pod Wrocław, to moja piąta zima i dopiero zobaczyłam taką zimę jaka w moich dawnych stronach była normą.Cieszyłam się jak dziecko razem ze swą wnuczką, jakbym widziała jakiś cud, a może to i cud , tylko dotąd tego nie doceniałam.

Do zobaczyska

Jasmin







 

piątek, 27 marca 2020

Inna strona mojego życia


Inna strona mojego życia.......................ta trochę brzydsza, jestem na kwarantannie , czekam na wynik testu.
Pozdrawiam cieplutko i trzymajcie się z daleka od "koronki". Jak lubię wszystkie koronki świata jako robótkoholik, tak tej nieszczególnie. 

środa, 15 lipca 2015

Niespodzianka i wariacje kuchenne

Gocha, Maja, Jasmin


Spotkała mnie cudowna niespodzianka. Pewnego dnia otrzymałam telefon od Mai " Jestem w Lutowiskach, przyjeżdżam do Przemyśla i spotkajmy się na kawie" . Ło Matko!!!! tak, tak oczywiście, byłam zaskoczona i szczęśliwa. Nie widziałyśmy się parę lat, od ostatniego zlotu w Okunince, o którym pisałam Tu i Tu. Maję z blogu Tymczasem znam od wielu lat, poznałyśmy się na forum Kaiem już nie istniejącego , więc zupełnie wirtualnie, a potem dzięki uprzejmości kochanej Ewy , która nas ściągała do Okuninki ,poznałyśmy się w realnym świecie i przez kilka lat co roku miałyśmy sposobność spotykania się na sabaciku, dekupażowania, haftowania i pogaduch. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, Okuninka też. Przez te ostatnie lata niejednokrotnie myślami sięgałam do naszych spotkań i tęskniłam nie tylko za Mają , ale i pozostałymi dziewczątkami, które pozostaną w moim sercu na zawsze. I choć nie umiem utrzymywać kontaktu telefonicznie, wolę bezpośrednie pogaduchy, to wszystkie one są mi bliskie i tak pozostaną jako moje jedyne przyjaciółki od serca. Widzicie więc jaka była moja wielka radość na to spotkanie, tym bardziej ,że dzieli nas duża odległość między naszymi domami , gdzie Bydgoszcz, a gdzie Przemyśl. 
Oczywiście zaprosiłam Maję do mojego maciupkiego światka domowego. Na ten zew odpowiedziała moja siostra Gocha z blogu Lubię , jedna z czarownic okuninkowych i też do mnie przyjechała na to spotkanie. Spotkałyśmy się więc we trzy u mnie w połowie drogi między Lutowiskami a Tomaszowem, przegadałyśmy całe popołudnie i niestety mam tylko to jedno zdjęcie ze spotkania. Bo ciotki klotki zapomniały o całym bożym świecie , fajnie się gadało, a zdjęcie cyknęły w pośpiechu ,gdy Maja szykowała się do wyjścia. Maja przyjechała ze swoją córcią Basią, która też uczestniczyła w sabacikach, na zdjęciu jej nie ma bo ona robiła nam to ujęcie. Urosła, wydoroślała, wypiękniała, Basiu dziękuję , że mnie odwiedziłaś, zawsze jesteś tu mile widziana. Niezmiernie cieszę się z tego spotkania, Maju dziękuję, że mnie odnalazłaś. 

sobota, 22 stycznia 2011

Pierogi z jagodami i dziadkowie, co ma piernik do wiatraka.

 
Wpis przeniesiony z poprzedniego bloga ku pamięci moich dziadków.

Pierogi z jagodami i moi dziadkowie, co ma wiatrak do piernika? a no ma.
Pierogi dymiące , polane kaloryczną tłustą śmietanką z cukrem, a jak , przecież nie będę sobie jej żałować, ...i zawsze gdy pojawiają się jagody czuję zapach mojego dzieciństwa.



Wakacje u dziadków na wsi, pagóry (wspólna dla całej wsi łąka na której wypasało się wszelką zwierzynę) a na których pasłam z innymi dziećmi krowy( Wiśniulę i Krasulę takie miały ksywki), kąpałam się w rzece Wieprz jeszcze nieuregulowanej, pierwsze papirówki ( znaczy się jabłka) ukradzione u sąsiada, upieczone na ogniu w suszarni na tytoń, zapach suszonego tytoniu. Tu osobna historia, namiętnie nawlekałam na drut długie wianki tytoniu i zarabiałam tak na lody. Jeszcze jedne wspomnienie lodziarza który furmanką woził zamrożone lody w bańce po mleku i łyżką nakładał na wafel, mniam takich lodów już dzisiaj nie ma, Sanepid wlepiłby karę jak nic, sraczki jednak nigdy nie dostałam a o Salmonelli nikt nie słyszał.  Sianokosy, fura załadowana sianem a my na samej górze, po drodze zrywaliśmy czereśnie. Żniwa , snopki ustawione w dziesiątkę , w środku panował miły chłodek i tam wcinaliśmy chleb upieczony przez babcię do tego jej własnej roboty masełko pływające w słoiku z wodą. Żuraw przy studni, bardzo głębokiej, zaglądałam ukradkiem trzymając warkocze, ponoć wodnik ciągnął za nie niegrzeczne dziewczynki które były bardzo ciekawskie. Pojenie koni, jechałam na jednym na oklep do wodopoju, tylko wtedy dziadek na to pozwalał. Nocki w stodole na sianie i niesamowite historie opowiadane przez dziadka, oj umiał on bajdurzyć, a jak pięknie rysował konie.
Jednak jagody pełniły główną rolę, wszystkie baby ze wsi wraz z gromadą dzieci i wiadrami wyruszały skoro świt do lasu, zbierało się jagody do zapełnienia wiader po brzegi, ale się ich objadłam, dopóki trwały wypady do lasu chodziłam jak leśny ludek , umorusana w jagodach, czarne ręce, czarne zęby , dosłownie tarzaliśmy się w jagodowiskach których nie mało pod Krasnobrodem. I kleszcze wyciągane , nawet z miejsc nieco wstydliwych, i na Boleriozę nikt nie chorował, coś jakby i kleszcze były zdrowsze. Potem jagody królowały, pierogi z jagodami, jagody ze śmietaną, ale najlepsze ciasto drożdżowe z jagodami i kruszonką , babcine ciasto. I ten zapach to jeden z zapachów mojego dzieciństwa.
Ale się rozpisałam ,  takie myśli towarzyszą mi jednak co roku jak siedzę nad pierogami jagodowymi. Jakie wakacje moich dzieci mogą się równać z takimi jak moje? zawsze uważałam że moje dzieci są uboższe ode mnie o takie doznania, tyle że było to dawno, dawno temu w tamtym stuleciu.


Moi dziadkowie kochani, nie ma ich a ja będę ich kochać do końca moich dni.


Moja prababcia, bawiła nas i próbowała ogarnąć niesforną gromadkę miastowych rozrabiaków.


A to fotografia mojej cioci i mojej mamy (mama ta mniejsza) w owej wsi wychowane, policzyłam że chyba zdjęcie zrobione w 1944r


Przedstawiam swoje oblicze , ta dziewczynka z warkoczykami to ja , zdjęcie zrobione u babciusi.

czwartek, 23 września 2010

Różowy tydzień - zaproszenie



Zapraszam wszystkich do udziału w akcji Różowej wstążki, bądźmy solidarne.

Na blogu Charlotte są dokładne informacje a tak min.pisze;
"Zapraszam na drugą edycję „Różowego tygodnia” łączącego wszystkie blogujące osoby w przełamywaniu barier strachu oraz niewiedzy przed badaniami profilaktycznymi. Tak jak w ubiegłym roku w dniach od 11-18 X 2010 r, przystrajamy blogi różowymi dodatkami, otaczamy nasze potrawy różowym pyłem nadziei, rozmawiamy zachęcając nam bliskie osoby do badań.
W tej akcji nie ma samotności, bólu, rozgoryczenia czy żalu. Jesteśmy razem. Widzimy innego człowieka. Zostawiamy innym ciepłe słowa, z uwagą czytamy bardzo osobiste notki. Nie jest ważne, jaką postać przybierze wasz udział. Czy będą to cudowne wspomnienia o tych, którym się nie udało, czy o tych, co walczą i wygrywają. Może opiszecie jak wasze miasto widzi profilaktykę kobiet i mężczyzn opisując zastosowane rozwiązania."
Ja ze swej strony  proponuje abyśmy zrobiły robótkowo coś różowego , malusiego na znak solidarności z akcją , co wy na to?

Kulminacyjnym momentem jest 17.X. Międzynarodowy Dzień Walki Z Rakiem Piersi może wtedy każdy pokazałby na blogu coś różowego, mogą to być prace, zdjęcia z kolorem różowym w roli głównej bądź każdy inny pomysł który kolor różowy wyeksponuje albo zamieśćmy chociaż  banerek akcji.

Cieszę się że to moja praca była inspiracją do stworzenia tego banerka, wprawdzie wzór nie mój ale moja interpretacja haftu który nazwałam "Oblicze" posłużył na stworzenie tego banerka. Tym bardziej że miałam osobiste przeżycia odnośnie guzka piersi, znam co to strach i czekanie , solidaryzuję się ze wszystkimi ludźmi przechodzącymi przez to piekło, może takie akcje pozwolą niektórym tego uniknąć. A może przez chwilę jaką poświęcimy tej akcji uratujemy komuś życie?



W ubiegłym roku wiele osób wzięło udział w akcji , zrobiłam wtedy małe podsumowanie i oto link do niego na mój poprzedni blog można zobaczyć  jak zaakcentowały swój udział w akcji niektóre dziewczątka , zapraszam jak ktoś ma czas i ochotę.

Podusia "przypominacz" wykonana przez moją szanowną osobę w ubiegłym roku.





Obrazek przedstawia parę która podczas silnego wiatru nawzajem się podpiera, podtrzymuje. I takiej podpory wszystkim życzę zwłaszcza kiedy życie płata nam figla w postaci " wiatru prosto w oczy" i takich tam różnych zawirowań życiowych.

Jeżeli ktoś będzie chętny przyłączyć się do akcji mogę na moim blogu zrobić podsumowanie ale proszę wtedy o przesłanie na moją pocztę  linku do  waszego blogu  gdzie pokarzecie swój udział w akcji, a ja te wszystkie linki  umieszczę w podsumowaniu.
 
Bądź ambasadorem akcji

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Sabacik - 5 zlot czarownic

Zdjęcie z moją osobą.

Tak jak obiecałam dzisiaj mała relacja z Sabaciku, to już piąty zlot, mój trzeci. Cieszę się że odważyłam się pojechać tam za pierwszym razem, spotkało mnie magiczne miejsce i miałam możliwość spotkać się z moimi wirtualnymi koleżankami w realu .  To przemiłe, pełne ciepła i serca na dłoni dziewczyny . A do tego bardzo kreatywne.

zdjęcie gdzie ja jestem fotografem
(nie miałyśmy osoby postronnej aby wszystkim na raz zrobić zdjęcie)

Na zdjęciu Ewa, Maja, Eka, Gocha, Lipa (Amazonka), Mała Ania z Kubusiem wyjechała wcześniej dla tego jej tu nie ma, nie ma też Basi córeczki Mai, która wczesnym rankiem ucinała drzemkę. Miało być nas więcej ale ze względów zdrowotnych, zawodowych lub takich o których wolę nie wnikać nie dotarły na Sabacik nasze siostry czarownice. Ustawiłyśmy nasze prace, jedne ukończone prawie, inne zaczęte a jeszcze inne wymagające dopieszczenia, są tu prace Basi która była równoprawnym członkiem Sabatu i pracowała jak mrówka. Przepraszam za kolory ale wczesnym rankiem światło pozwoliło nam na takie zdjęcia, po czym miałyśmy się rozjeżdżać w swoje strony.


Czym dla mnie jest Sabacik ?  To miejsce gdzie raz w roku mogę spotkać osoby " nadające na tej samej fali", gdzie wymieniamy się doświadczeniem, zdradzamy swoje tajemnice dekupażowe, gdzie eksperymentuję na nowych preparatach, których nie posiadam, uczę się nowych rzeczy lub nie, nie ma przymusu do czegokolwiek. To nie są typowe warsztaty decu, to jest przyjemność przebywania razem i jednocześnie dekorowanie przedmiotów, to luz, zrzucenie gniotów całorocznych, które nas uwierają czasami bardzo dotkliwie, to zapominanie, że czas i godziny płynące istnieją, to zapominanie o reszcie świata, która w tym czasie mozolnie egzystuje. Czas gdzie przypominam sobie że istnieje śmiech do łez, gdzie zamieniam się w szaloną nastolatkę, gdzie chcę zapomnieć o złośliwościach, zawistnych ludziach itp. Mam wrażenie że w 100% w tym roku to się zrealizowało. 


Pracujemy nad pomysłami a gdy lakier schnie można pohaftować, pomachać szydełkiem, posprzątać,umyć gary, przygotować posiłek, poplotkować itp.


Najmłodsza czarownica Basia czaruje szydełkowe kolczyki.


Najmłodszy artysta, Kubuś układa swoje prace, to już weteran , bo po raz trzeci na Sabaciku, ciekawe jakim czarodziejem zostanie.

 
Mały odpoczynek z kawą w ręku, Eka i Mała Ania a powyżej stoi Jaga która nas odwiedziła i pierwszy raz nie uczestniczyła w Sabacie.



Podsumowując; spotkało mnie coś wyjątkowego, chciałabym aby takie spotkania trwały , abym mogła w nich uczestniczyć , choć wiem że życie płata różne figle i czasem jest to niemożliwe. Ale jak Tylko Ewa pośle wici a moja miotła będzie sprawna , lecę włączając wszystkie silniki.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko, dziękuję za odwiedziny w czasie moich wojaży, powoli wracam do rzeczywistości i świata blogowego. Miłego dnia.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Kwiaty dla Ewy


Jadąc na Sabacik uszyłam szybciutko bukiet tulipanów dla Ewy, która co roku nas gości w swoim domku nad jeziorem. Pierwszy raz szyłam kwiaty ze szmatek, więc troszkę koślawe, ale z serca całego wręczyłam Ewie i mam nadzieję, że ten niepozorny upominek ją ucieszył.
Ewo jesteś najlepszą czarownicą, dziękuję ci za gościnę, czułam się i zresztą zawsze u ciebie czuję się wyjątkowo, odpoczęłam, odstresowałam się, zapomniałam, że oprócz sympatycznych, pełnych ciepła i humoru czarownic istnieją ludzie niekoniecznie życzący nam jak najlepiej. Przeżyłam siedem niezapomnianych dni, które pędziły w zastraszającym tempie, dni które zapamiętam na zawsze i będę do nich wracać kiedy będzie mi źle.
Dziewczątka , czarownice kochane będę za wami bardzo tęsknić, żałuję że mieszkacie tak daleko, moja miotła nie dolatuje w te miejsca, może czas kupić dalekobieżną.
Małą relację z Sabaciku zdam niebawem kiedy troszkę się ogarnę. Prace które powstały muszą być dokończone i dopieszczone więc chwilę to potrwa.


Pozdrawiam cieplutko , dyplomowana czarownica Jaśmin.



piątek, 23 lipca 2010

Uciekam jutro w góry

 
Ucieknę dziś w góry
od Ciebie od Was od siebie
od szaleństwa błazeństwa
ucieknę
poszaleję w gałęziach
będę pełzał w trawie
będę wszędzie i nigdzie
we śnie i na jawie
będę tańczył z halnym
będę chwilę ptakiem
będę sobą i nikim
pomieszam się z kwiatem
orłem wzlecę wysoko
a potem
wrócę pod dach znajomy
ogień rozpalę w kominku
i zamyślę się myślą
i zostanę milczącym

autor Ryszard Szocińsk

Ostatnie miesiące były dla mnie bardzo pracowite, wymagające i niosące wyzwania. Jutro rozpoczynam urlop i wybywam na kilka dni w górki.  Wyjazd był oczekiwany , wymarzony bo przez trzy lata nie miałam urlopu na wakacjach  . Męczyły nas upały i tak się składa że wraz z moim urlopem zaczyna się załamywać pogoda, w górach ma padać, a tak chciałam troszkę je zdeptać. Jestem tak zdesperowana że nic nie jest w stanie mi przeszkodzić. Spakowałam mnóstwo ciepłych rzeczy, kilka par spodni, jak zmoknę to będę miała w co się przebierać i "hajda na koń".

Pozdrawiam wszystkich cieplutko i mam nadzieję spotkać się z wami po powrocie.

środa, 26 maja 2010

Dzień Matki


Dzień w którym obchodzę dzień matki jako matka dwojga dużych , upierdliwych i najukochańszych urwisów na świecie, świętuję posiadanie najlepszej na całym globie mojej osobistej mamy i dzień narodzin mojej córci, która w ten szczególny czas zrobiła mi prezent pojawiwszy się w moim życiu. Mam co świętować.


List do mamy
 
Mamo całuję twoje stare spracowane ręce, 
całuję twoje najcieplejsze policzki ,
i siwe włosy, 
zaglądam w twoje dobre niebieskie oczy,
i życzę sobie abyś żyła dla mnie wiecznie,
dopóki jesteś , ja jestem wiecznie szczęśliwym dzieckiem,
kocham cię za to, że uczyniłaś mnie szczęśliwym człowiekiem,
za to że umiem kochać.


Matka w fotografii i obrazach



poniedziałek, 3 maja 2010

Konwaliowo


Konwalia

delikatna biała dama..............
gdy w ogrodzie o poranku
do słońca dzwoneczki wznosi
mokra od kropelek rosy
wprost o pocałunki prosi

autor nn

niedziela, 25 kwietnia 2010

W poszukiwaniu elfa magnoli


Magnolie kwitnące, kilkadziesiąt drzew magnolii, mieniące się różnymi kolorami, od białej, koloru kości słoniowej , różowej do fioletu, skąpałam się w ich opadających płatkach dziś w arboretum. Szukałam naiwnie elfa magnolii , ale schowała się a może nie dostrzegłam jak jej sukienka z płatków magnolii wtopiła się w inne kwiaty, pewnie się ze mnie śmiała. Nic to ,wyszyję ją sobie na płótnie wkrótce.
A może to ja stałam się  wróżką ?.........


poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Smutny poranek z fiołkami


Wstał poranek, na dyżurze mam okazje witać dzień w momencie jego narodzin, przepięknie śpiewały dzisiaj ptaki, przechwalając się swoimi trelami. Słońce wstało całe napęczniałe czerwienią. Wyszłam z budynku kierując się do domu i oczom moim ukazał się niesamowity widok, dywan zieleni a na nim przykucnęły malutkie fiołki w kolorze głębokiego fioletu jak w żałobnych szatach. Rosa łez usiadła na trawie i spowiła cały park błyszcząc się w żalu. Urwałam kilka kwiatuszków, choć szkoda mi było wyrywać je z tak pięknego miejsca. Przyszłam do domu i wstawiłam je w malutki szklany flakonik. Ustawiłam je w miejscu tak by pierwsze promienie słońca mogły muskać ich smutne buźki. Pierwszy raz miałam uczucie że fiołki są smutne.
Smutno mi . Gdy jednak widziałam poranny obraz parku, tak piękny że aż dech mi zaparło, westchnęłam, Bóg rekompensuje nam smutek takimi ulotnymi chwilami tak jak mi dzisiaj.
I choć smutno, życie toczy się dalej.......................


niedziela, 11 kwietnia 2010

Droga na Smoleńsk


Wzdłuż drogi na Smoleńsk tak gęsty stoi las....................................

Przeklęty las, nad którym wisi klątwa, a za mną chodzi piosenka Bułata Okudżawy "Droga na Smoleńsk". Ciągle mam ją w pamięci jak śledzę wydarzenia z ogromnej katastrofy, ogromnej tragedii. Ziemia ta jest też częścią naszej rodziny, w Katyniu zginął brat mojej babci, mój cioteczny dziadek.Przez lata nikt o tym nie mówił, ja dowiedziałam się gdy na drzwiach liceum umieszczono napis "Pomścimy Katyń", byłam w klasie maturalnej, potem był stan wojenny, tata solidarnościowiec wyjaśnił mi co to jest Katyń, a przecież miałam niedługo zdawać maturę z historii. Takie to były czasy. 
A teraz znowu przypomniał sobie o nas ten przeklęty las.


sobota, 13 marca 2010

Moja sister założyła blog

A ja chętnie go zareklamuję, w końcu to ta sama krew w nas płynie, więc mogę. Tym bardziej że prace jej są piękne, ma spory dorobek i warto będzie do niej zaglądać.


Zacięła się , cytuję " a co ja będę tam pisała, ja nie mam o czym" i długo broniła  od założenia swojej strony, aż wczoraj pękła z czego się cieszę. Proszę o słowa zachęty dla Gochy, jeżeli ktoś zaglądał na Kaiem to na pewno wie o kogo chodzi, w moich zakładkach też są jej prace, jednocześnie przepraszam za reklamę ale to jedyna i unikalna reklama na moim blogu. Chcę by wystartowała z kopyta i nie zrezygnowała. Prace na pewno pojawią się jeszcze dzisiaj , na razie się jeszcze kokosi w nowym miejscu.


sobota, 6 marca 2010

Losowanie

 

Ze względu na to że moja "sierotka" w osobie mojego Miśka idzie jutro do pracy (czego wcześniej nie przewidziałam) losowanie odbyło się przed momencikiem. Przepraszamy za usterki w zasadach Candy które ogłosiłam. Nie napracowaliśmy się za bardzo więc losowanie przebiegło szybko i bez komplikacji, Misiek jako przedstawiciel prawa czuwał nad losowaniem i oto ogłaszam szczęśliwego mam nadzieję posiadacza aktu w czerwieni.


 
Postaram się jak najszybciej dostarczyć nagrodę do La Raposa jednocześnie dziękuję wszystkim za udział w zabawie. Agnieszko podaj mi proszę swój adresik na pocztę.