Podejrzewam że jak większość pań spędzam czas na sprzątaniu i wiosennych porządkach. W każdym bądź razie ja wpadłam w szał sprzątania po zapuszczeniu chałupy i tak wczoraj zabrałam się za kuchnię. Umyłam okna i zobaczyłam koszmar na własne oczy, nareszcie przejrzałam, odzyskałam ostrość widzenia. Moje biedne kwiatki, nie przesadzone, podlewane " jak sobie o tym pańcia przypomniała", szczepki pięknie wyrosły wołają o nowy dom. A tu doniczek brak, pędzę do piwnicy i jakieś odnajduję. Zapominam o szafkach kuchennych i z silnymi wyrzutami sumienia zabieram się za odnawianie doniczek.
Biała farba jest u mnie zawsze pod ręką, więc najprościej i szybko jest sięgnięcie za metodę obciapania wszystkiego co możliwe białą farbą, chyba jeszcze nikt prostszej techniki nie wymyślił.
Na jednej doniczce znalazł się szablon w kwiatki, na drugiej napis przypominacz, inną najpierw pokryłam pastą strukturalną, a dwie , kiedyś pięknie przyozdobione kwiatami zamalowałam bielą farbą, pozostały tylko spękania po crackle, potem jeszcze przelakierowałam dla utrwalenia farby i przesadziłam kwiatki. I tak na szybko odświeżyłam parapet kuchenny. Z czystym sumieniem poszłam spać.
Niestety te doniczki poniżej zostały pomalowane, pozostało po nich tylko wspomnienie, papier ryżowy tak wyblakł przez lata że został tylko cytrynowo-seledynowy ślad po różach, teraz na doniczkach utrzymał się tylko crackle i widoczne są spękania, nawet to ciekawie wygląda. Cóż na inne ozdabianie zabrakło jak zwykle czasu.
A takie były piękne .