Ale mnie tu długo nie było.
Czas
ma to do siebie, że płynie i nie zwraca uwagi na nasze protesty,
czasami mam wrażenie, że przyspiesza specjalnie , na złość. Chwilę mnie
nie było w świecie blogowym, a to nie miałam czasu bo coś tam robiłam, a
to byłam na różnych majowych imprezkach, a tak naprawdę to się w pewnym
momencie bardzo zraziłam do blogowania. Nie będę wchodzić w szczegóły,
musiałam się jednak zastanowić, czy dalej chcę prowadzić moją stronkę.
Zakładałam ją spontanicznie, pisałam na początku spontanicznie , nie
bacząc kto to będzie czytał i wtedy mnie to bawił
o. Potem pisałam z przyzwyczajenia , bardziej ostrożnie, bo nie wiedziałam do końca kto mnie czyta. Wydawało mi się, że takie robótkowe blogi poszukują tylko ci, którzy też coś tam klecą i chcieliby się wymienić doświadczeniem, lub czerpać inspiracje. Ale jak się okazuje tak nie jest. A na dodatek nie można wszystkich mierzyć swoją miarką, nie wszyscy mają poczucie humoru. Mały przykład ; wyznanie moje w którymś tam poście , stwierdzające, że wierzę w elfy potraktowano dosłownie i wyszłam na wariatkę. Bo jak pani po pięćdziesiątce może twierdzić że wierzy w elfy? W pewnym sensie to metafora , która obrazuje stan mojej duszy, ale jak to wytłumaczyć mojej znajomej u której jest biało i czarno, wypada lub nie wypada itp. Zostałam więc starszą panią, która ma kuku na muniu bo wierzy w elfy. A właściwie to co? nie można?
Jak okazało się, że podczytuje mnie sporo znajomych, ręce mi opadły i stłamsiłam się sama w sobie, jakby mnie krępowała obecność gapiów, właściwie nie potrafię powiedzieć dlaczego przestałam pisać. Wklejałam sobie tylko zdjęcia swoich prac i tak to odeszłam daleko od tego czym miał być ten blog dla mnie, od pierwotnej formy.
Przemyślałam sobie trochę i wiecie co ..........wrzucam na luz .....i tu będzie troszkę nieładne słownictwo, kto wrażliwy niech nie czyta .........wrzucam na luz, jestem jak gołąb, sram na wszystko. Będę sobie pisać i robić na moim blogu co zechcę wg. mojego uznania. Jedynie wyrzuciłam z zakładek moje najbliższe mi osoby, aby utrudnić rozpoznawalność ich i mnie.
Oby.........
Zaczynam więc od placuszków, którymi zachwyciłam się czytając blog Agaty. Przyznaję , są cudowne, lekkie i apetyczne, na pewno zagoszczą w mojej kuchni na stałe. Moje pierwsze są z rabarbarem, ale zaczyna się sezon owocowy , więc będę je robić częściej, tym bardziej że smaży się je bez tłuszczu. Polecam.
Pancakes - placuszki (15-20 placków):
400 g jogurtu naturalnego
2 duże jajka
2 łyżeczki cukru waniliowego
3 łyżki cukru
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia (albo 1 łyżeczka sody oczyszczonej)
150 g mąki pszennej
50 ml oleju rzepakowego
Jogurt zmiksuj z jajkami, olejem i cukrem. Mąkę przesiej z proszkiem do pieczenia i dodaj do płynnych składników. Zmiksuj na gładko i smaż niewielkie placuszki na suchej patelni na średnim ogniu przez około 2 minuty na stronę.
Frużelina z rabarbaru:
(sos rabarbarowy)
250 g rabarbaru obranego z łyka
50 g cukru
100 ml wody
1 łyżka żelatyny + 2 łyżki wody
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej + 1 łyżka wody
Rabarbar pokrój w centymetrowe plastry, wrzuć do rondelka i zasyp cukrem.
Żelatynę zalej dwiema łyżkami wody i odstaw do napęcznienia.
Kiedy rabarbar puści sok, wstaw go na kuchenkę, dolej wodę i gotuj do miękkości. Dodaj rozrobioną z wodą skrobię ziemniaczaną i gotuj jeszcze przez chwilę. Zdejmij z ognia i dodaj żelatynę, dokładnie rozmieszaj i przelej frużelinę do słoika.
Przepis zaczerpnęłam z blogu Agata Gotuje
Pozdrawia was cieplutko, ta która wierzy w elfy, czy można w nie nie wierzyć gdy delektuje się coś tak dobrego?