Wpis przeniesiony z poprzedniego bloga ku pamięci moich dziadków.
Pierogi z jagodami i moi dziadkowie, co ma wiatrak do piernika? a no ma.
Pierogi dymiące , polane kaloryczną tłustą śmietanką z cukrem, a jak , przecież nie będę sobie jej żałować, ...i zawsze gdy pojawiają się jagody czuję zapach mojego dzieciństwa.
Wakacje u dziadków na wsi, pagóry (wspólna dla całej wsi łąka na której wypasało się wszelką zwierzynę) a na których pasłam z innymi dziećmi krowy( Wiśniulę i Krasulę takie miały ksywki), kąpałam się w rzece Wieprz jeszcze nieuregulowanej, pierwsze papirówki ( znaczy się jabłka) ukradzione u sąsiada, upieczone na ogniu w suszarni na tytoń, zapach suszonego tytoniu. Tu osobna historia, namiętnie nawlekałam na drut długie wianki tytoniu i zarabiałam tak na lody. Jeszcze jedne wspomnienie lodziarza który furmanką woził zamrożone lody w bańce po mleku i łyżką nakładał na wafel, mniam takich lodów już dzisiaj nie ma, Sanepid wlepiłby karę jak nic, sraczki jednak nigdy nie dostałam a o Salmonelli nikt nie słyszał. Sianokosy, fura załadowana sianem a my na samej górze, po drodze zrywaliśmy czereśnie. Żniwa , snopki ustawione w dziesiątkę , w środku panował miły chłodek i tam wcinaliśmy chleb upieczony przez babcię do tego jej własnej roboty masełko pływające w słoiku z wodą. Żuraw przy studni, bardzo głębokiej, zaglądałam ukradkiem trzymając warkocze, ponoć wodnik ciągnął za nie niegrzeczne dziewczynki które były bardzo ciekawskie. Pojenie koni, jechałam na jednym na oklep do wodopoju, tylko wtedy dziadek na to pozwalał. Nocki w stodole na sianie i niesamowite historie opowiadane przez dziadka, oj umiał on bajdurzyć, a jak pięknie rysował konie.
Jednak jagody pełniły główną rolę, wszystkie baby ze wsi wraz z gromadą dzieci i wiadrami wyruszały skoro świt do lasu, zbierało się jagody do zapełnienia wiader po brzegi, ale się ich objadłam, dopóki trwały wypady do lasu chodziłam jak leśny ludek , umorusana w jagodach, czarne ręce, czarne zęby , dosłownie tarzaliśmy się w jagodowiskach których nie mało pod Krasnobrodem. I kleszcze wyciągane , nawet z miejsc nieco wstydliwych, i na Boleriozę nikt nie chorował, coś jakby i kleszcze były zdrowsze. Potem jagody królowały, pierogi z jagodami, jagody ze śmietaną, ale najlepsze ciasto drożdżowe z jagodami i kruszonką , babcine ciasto. I ten zapach to jeden z zapachów mojego dzieciństwa.
Ale się rozpisałam , takie myśli towarzyszą mi jednak co roku jak siedzę nad pierogami jagodowymi. Jakie wakacje moich dzieci mogą się równać z takimi jak moje? zawsze uważałam że moje dzieci są uboższe ode mnie o takie doznania, tyle że było to dawno, dawno temu w tamtym stuleciu.
Moi dziadkowie kochani, nie ma ich a ja będę ich kochać do końca moich dni.
Moja prababcia, bawiła nas i próbowała ogarnąć niesforną gromadkę miastowych rozrabiaków.
A to fotografia mojej cioci i mojej mamy (mama ta mniejsza) w owej wsi wychowane, policzyłam że chyba zdjęcie zrobione w 1944r
Przedstawiam swoje oblicze , ta dziewczynka z warkoczykami to ja , zdjęcie zrobione u babciusi.
Babcie i dziadkowie zwykle pozwalali na wiele. Takich ja pamiętam... Dziadka, który pozwalał kosić kosą koniczynę dla królików i rąbać drewno do pieca ośmioletniej wnusi (czyli mnie) i babcię, która pytała tylko po śniadaniu w którą mniej więcej stronę się udajemy i przypominała, kiedy będzie obiad. Moje dzieci nie będą miały takich wspomnień, bo babcie teraz drżą nad nimi i nawet na plac zabaw pod blok nie chcą ich samotnie puścić. Szkoda...
OdpowiedzUsuńJaka śliczna dziewczyneczka :O)
OdpowiedzUsuńAsiu, mnie pierogi, nie tylko z jagodami, też kojarzą sie z moimi kochanymi dziadkami.
Co prawda nie jeździłam do nich na wakacje, ale mieszkałam z nimi przed 9 lat...
Tak, wiem co czujesz, mialam zlotych dziakow, ktorzy mnie wychowywali do 14 roku zycia, a to bylo prawdziwe zycie, nie to co dzis, kiedy jestem potrochu juz zdegenerowanym mieszczuchem, choc przyznam ze ciagle mam nadzieje na powrot wlasnie tam, gdzie ich co prawda juz nie ma, ale domek stary stoi z ogrodkiem...pozdrawiam cieplo
OdpowiedzUsuńMasz piękne wspomnienia :)Nic tylko je pielęgnować i przekazywać kolejnym pokoleniom :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrekrasne fotografije!
OdpowiedzUsuńUgodan vikend.
Nic sie nie zmienilas!!! To cudowne , ze oprocz wspomnien masz i tyle zdjec!!! Uwielbiam takie opowiesci!!!
OdpowiedzUsuńCzytając i oglądając twoje teksty i zdjęcia pomyślałam. Skąd ona pamięta takie czasy. Obliczyłam, że mamy jednak matki w zbliżonym wieku (moja nie co starsza). Ja miałam babcie "miastowe" lecz z wiejskimi korzeniami. Też lubiłam z nimi przebywać byłam bardzo z nimi związana emocjonalnie.
OdpowiedzUsuńlezka w oko mi sie pokazala .cudowne dziecinstwo tez mialam takie wakacje u wujostwa na wsi. ach ale dziewuszka ladna .warkocze i fartuszek urok tamtych lat
OdpowiedzUsuńAgnicy dziękuję , ale ta mała trzpiotka siedzi już tylko w środku mojego jestestwa , upłynęło trochę wody w Wieprzu , tak pamiętam takie czasy, moje dzieciństwo to lata sześćdziesiąte.
OdpowiedzUsuńNostalgią powiało....dobre stare czasy.Też tytoń nabijałam na druty,tyle że nie u dziadków,bo miastowi byli,ale u wujostwa.Wakacje zawsze na koloniach spędzałam 2-3tygodnie,tydzień u babci w Krakowie a resztę u wujostwa.Zawsze z powrotem przywoziłam do domu chleb własnego wypieku...cudo nie chleb,podpłomyki,masło,a dla taty wujek robił skręcane z jednego liścia cygara.Też posiadam w swojej kolekcji zdjęcie mamy i wujka i to prawie identyczne jak Twoje gdzie jest Twoja mama i ciocia,tylko wiadomo że wujek był inaczej ostrzyżony,ale mama ma taką samą fryzurkę na pazia.Wspomnienia,wspomnienia....ech!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam pola
Fragment Twojego wpisu został zamieszczony na blogu, który zajmuje się spisem wpisów blogów robótkowych. Serdecznie zapraszam na http://hafciarki.blox.pl/html, aby orientować się co się dzieje w świecie robótek.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę również o namiary na ciekawe blogi.
pozdrawiam, Emila
Twoje wspomnienia są tak bliskie moim, czytając te slowa poczułam w ustach smak jagód zbieranych do kanki, słodycz marchewek wprost z ziemi, ledwo opłukanych wodą ze studni, zapach śiana podczas jazdy na wyładowanym nim wozie oraz tłuczonych ziemniaków z pokrzywą- przysmakiem hodowanych przez dziadka prosiaków. To najpiękniejsze ze wspomnień mojego dzieciństwa,zapachy i smaki letnich dni na wsi. Tęsknię za tym czasem, a tęsknota jest jeszcze wyraźniejsza tutaj, tak daleko od ojczyzny....
OdpowiedzUsuńPrzepięknie opisane...bajkowo. To już nie ten świat. Jak jest się dzieckiem to wszystko wydaje się bardzo proste i to jest w dzieciństwie najpiękniejsze.
OdpowiedzUsuńUwielbiam stare zdjęcie. A dotknąć ich i powspominać swoje prababcie jest naprawdę cudownie.
Pozdrawiam
Piękne zdjęcia. Ja nie mam już prawie żadnych swoich zdjęć z młodości i dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńJasimn, mam nadzieję, że tutaj zaglądasz, bo chciałam Ci napisać, że w niedziele o 14, chyba na Polsacie, jest film o życiu Marii Antonini.
Jak widziałam reklame, zaraz o Tobie pomyślałam.
nie masz litości - jak można pokazywać pierogi z jagodami o tej porze roku???
OdpowiedzUsuńa Twoje krzyżykowanie cudowne, podziwiam :)