Jesienią w Koniakowie zakupiłam sobie kilka koronek, jedną z myślą o obrazku do kuchni, ale dopiero teraz miałam czas oprawić koronkę. Rameczka z przecieraną farbą, koronka przymocowana do ciemnozielonego filcu i teraz cieszy moje oko na co dzień.
Z tej okazji przenoszę i odkurzam wpis z poprzedniego blogu o koronkach koniakowskich.
Nie wstawiałam zdjęć wielkich obrusów ,bo by były zbyt małe aby je podziwiać , skupiłam się na detalach, małych elementach. Niektóre zdjęcia moje, a niektóre zaczerpnęłam z różnych galerii chcąc przybliżyć koronkę koniakowską.
Przyznam się, że jak tak wpatrywałam się w poszczególne elementy , podziwiałam , zachciało mi się złapać za szydełko i heklować. Niestety nie umiem, a znając moje durne ambicje chciałabym zaraz robić na najcieńszym szydełku i cienkimi nićmi co jest dla mnie nieosiągalne, na razie póki co mogę podziwiać. Moja sister ma wykonaną przez siebie serwetę koniakowską, ale mieszka daleko i nie mogę jej teraz obfocić, może innym razem.
Zacznijmy od początku, skąd wzięła się koronka koniakowska. Ano ma ona około 200 lat, kiedyś bogata gaździnka pojechała na targ do Cieszyna i przywiozła sobie czepiec, wszystkim się bardzo spodobał i gaździnki z zazdrości zaczęły próbować zrobić coś podobnego, zaczęły heklować ( w tłumaczeniu to dziergać na szydełku) tworząc różne wzory. Zwyczaj nakazywał noszenie przez mężatki czepca z naczółkiem z koronki, którego nie zakrywała chusta. Po nim poznawano czy dziewczyna jest pracowita i czy jest z niej dobry zadatek na dobrą gaździnkę. Więc przed za mąż pójściem prześcigały się w tworzeniu nowych, misternych wzorów na swój czepiec który po raz pierwszy zakładały na swoim weselu podczas oczepin, a wszyscy chwalili. Tak powstawały wzory których inspiracją była sama natura ; kwiatki, listki winogronka itp.
Maria Gwarkowa była jedną z najbardziej uzdolnionych koronczarek, to ta Pani powyżej w ludowym stroju . W muzeum jej imienia byłam w Koniakowie, tam zrobiłam zdjęcie jej serwety, to ta powyżej.
Zespół Śląsk, przed wyjazdem do Anglii zakupił u Marii Gwarkowej koronki i zawiózł je między innymi do Królowej Elżbiety w podarunku. Królowej tak bardzo spodobały się koronki, że chciała zobaczyć jak te koronki się wykonuje. Były to lata 60-te, a jednak postanowiono Gwarkową wysłać do Królowej. Znana koronczarka chciała wykonać coś niespotykanego do tej pory i zaczęła heklować obrus z bardzo cienkich nici chirurgicznych (widziałam , nie wyobrażam sobie jak można coś takiego wykonać bez lupy). Heklowała przez dwa lata i nie ukończyła, zmarła na zapalenie płuc. Serweta ta, z elementami jeszcze nie doczepionymi do niej jest teraz oprawiona i zostawiona dla pokoleń , służy za wzór dla młodych koronczarek i przypomina jak powinno się wykonywać koronki.
Po śmierci Marii Gwarkowej utworzono Muzeum , opowiada o nim jej synowa Zuzanna Gwarkowa, tu powyżej w stroju ludowym. Miałam okazję posłuchać jej i świetnie się ubawiłam , wiele ciekawych rzeczy się dowiedziałam. Kupiłam też kilka małych koronek przez nią wykonanych..
Zuzanna Gwarkowa już po cywilnemu, trzyma jeden z czepców, w gablocie można podziwiać naczółki mające około 200 Lat.
Obrus który robiony był przez dwa lata bardzo cienkim kordonkiem, w tle obrus dla Królowej.
Naczółek czepca misternie wyheklowany. Ja ciągle jestem w wielkim zadziwieniu i nie wiem jaki to numer szydełka był ,że taka misterna koronka wyszła.
I tak oto ludziczki kochane doszliśmy do końca w bajaniu, i jeżeli kto ciekawy niech zajrzy tu ku mnie, poczyta ,a może się i co ciekawego dowie..
Stara Kobieta z czepcem z koronki koniakowskiej na obrazie namalowanym w 1951r , obraz wisi w chacie Kawuloka, zachwyciłam się nim szczególnie.
Gawęda o cmentarnych gaciach
w kurnej chacie Jana Kawuloka
Starsze małżeństwo emerytów z Istebnej zostało przyłapane na kradzieży szarf z cmentarnych wieńców.Komendant miejscowego posterunku nie dając wiary ich wyjaśnieniom, że bieda zmusiła ich do szycia bielizny z kradzionych szarf, zażądał okazania owej bielizny. Pod spódnicą babki ukazały się pantalony do kolan, a na samym środku napis " niech spoczywa w pokoju". Powstrzymując wybuch śmiechu nakazał dziadkowi opuścić spodnie i niestety tu już nie wytrzymał, gdyż na gustownych bokserkach widniał napis " choćby tysiąc oczu łzy lało i tak nie wstanie".
"Zazdraszczam" naocznego i macanego konaiakowskich koronek obcowania ! :) Szkoda jedynie, że fotki małe, bo bym gały wypatrzyła se! ;)..... z chęcią!:)
OdpowiedzUsuńPiekny obrazek i historia koronek cudna. Dziekuje za uswiadomienie :) I mam pytanie... Czy ramka wlasnej roboty czy zakupiona? Bo o kwadratowe to ciezko, a wlasnie jestem na kupnie :)Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością poczytałam o koronkach koniakowskich. Fjaniw by wyglądał cały cykl takich koronek w ramkach, może dorobisz?
OdpowiedzUsuńPrzepiękna ta koronka! Jest tak niesamowicie misterna, że faktycznie nadaje się głównie do powieszenia jako obrazek na ścianie :)) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękne są te koniakowskie koronki,bardzo mi się spodobał Twój pomysł z oprawieniem serwetki w ramkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziekujemy za wspaniały post:-) Piękne koronki pokazałaś i ciekawie opowiedziałaś o historii ich wykonania:-) Gratulacje:-)
OdpowiedzUsuńCzegóż to ludzie nie wymyślą. I całe szczęście że wymyślą. Asiu poddałaś mi pomysł z oprawieniem w ramkę serwetki. Mam w swoich zasobach rodzinnych pamiątek, serwetki robione metodą igłową tzw. teneryfę. Serwetki zrobione ponad 40 lat temu przez moją Mamę. Ja jako mała dziewczynka uczestniczyłam w ich produkcji przygotowując osnowy dla maleńkich elementów serwety. Na pewno jeden z postów poświęcę tym serwetkom. A post świetny z koronkami koniakowskim. :-))
OdpowiedzUsuńCudny obrazeczek!!!Koronki koniakowskie podziwiam od zawsze.Marzy mi się pojechać do Koniakowa i może za jednym zamachem zaliczyć jakiś kursik.W tym roku finanse mi na to nie pozwolą ale w przyszłym roku chyba się tam wybiorę.Może uda mi się jeszcze kogoś namówić na taki wyjazd.Miło by było mieć towarzystwo.
OdpowiedzUsuńMiłego popołudnia:)))
Pomysł fajny, opowiastki bardzo mnie zaciekawiły. Anka krakowianka
OdpowiedzUsuńPrześliczne są te koronki takie równe wszystko i przepiękne kompozycje wszystko do siebie pasuje kwiatuszek do kwiatuszka...
OdpowiedzUsuńObrazek przesliczny.
OdpowiedzUsuńKoronki koniakowskie sa rewelacyjne.
Pozdrawiam goraco.
Ślicznie wszystkim dziękuję za komentarze.
OdpowiedzUsuńAgatonka ramkę zrobił mi pacjent na terapii zajęciowej, ja też poszukująca kwadratowych i obłych rameczek jestem, niestety nie mogę kupić.
Miałaś fajny pomysł z tymi koronkami aby je tak wyeksponować. Ja miałam możliwość podziwiania koniakowskich koronek na żywo i przywiozłam sobie kilka z tamtą i inne koronkowe gadżety też:)
OdpowiedzUsuńAga nie mów że to stringi, zresztą piękne i sławne, hi,hi
OdpowiedzUsuńNo tak :) Na tych warszatatch to wiem, ze cuda powstaja :) Kuzynka mi opwiada i prace rodzinie pokazuje :) Moze nie zawsze sa dokladne, ale jakos tak za serce chwytaja, bo czlowiek wie ile to pracy kosztowalo :) A ta ramka jestem zauroczona...
OdpowiedzUsuńBeautiful Jasmin !!!
OdpowiedzUsuńTeż miałam okazję posłuchać p.Zuzanny i przywieźć sobie jej koronkę, właściwie koroneczkę patrząc na rozmiar, poskąpiłam wtedy i żałuję :-((
OdpowiedzUsuńA gawęda cud-miód!
Hello!
OdpowiedzUsuńThanks for inviting me ... I loved everything I saw!
I made a wonderful trip!
Crochet is always my passion.
A wonderful week for you guys.
Brazilian Greetings
Norminha
Norminha dziękuję.
OdpowiedzUsuńwitam i pozdrawiam z koniakowa
OdpowiedzUsuńzamieszczam link ze zdjęciami moich prac
https://www.facebook.com/profile.php?id=100004132055434&sk=photos_stream
wszystkie koronki robie na rzecz ciężko chorej przyjaciółki
Witaj.Ładnie to opisałaś,tez byłam wiele razy w Koniakowie i oglądałam obrus z nici chirurgicznych...same piękne rzeczy tam są a ludzie ujmujący.Jest tylko jedno ale w Twoim opisie...panie robiące koronki to koronczarki...nie korączarki.
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńI w takich chwilach serce mi rośnie... to cuda, nasza kultura nie ważne czy z południa Polski czy z centrum czy wschodo.....po prostu Polska i trzeba nagłaśniać, chwalić, pokazywać a przedewszystkim uczyć się i naśladować....bo to nasze wdzystko.....Dziękuję za te cuda.
OdpowiedzUsuńCzy istnieją jakieś warsztaty ?...?????? Może wakacje z szydełkiem w dłoni.
OdpowiedzUsuń