Adrenalina bardzo dobrze na mnie działa, zwłaszcza twórczo, ale wolałabym jej nie doświadczać. Spałam sobie spokojnie po ciężkiej nocy ( babcia Marianka wrzeszczała ile sił w płucach całą noc, tłukła barierkami, aż echo niosło po korytarzu, darła prześcieradła i swoje ubranie, walczyłam z zabłąkanym nietoperzem, który nie chciał opuścić tak wesołe miejsce, potem Kazimierz dostał duszności bo " siły" chciały go zabrać na tamten świat, trzymał drewniany krzyż i go całował, Aleksandra nie mogła się wypróżnić i bolał ją brzuch , czuła się strasznie nieszczęśliwa, itp.) a tu telefon od oddziałowej która poinformowała mnie że jutro mam się wstawić do pracy, poinformowała ,a nie poprosiła. Adrenalina skoczyła do góry, jutro to ja jestem umówiona do stomatologa i fryzjera, jutro mam zjeść obiad z mężem na mieście, jutro w mojej świadomości zagościła myśl, że mam wolny dzień, wolny dzień od zajmowaniem się innymi, to miał być mój dzień. Poinformowałam swoją szefową o tym i na szczęście oprócz mnie istnieją inne osoby, które pracują na tym oddziale. Wszystkim się wydaje że jak mi dzieci przestały wisieć przy piersi to mogę pracować kiedy to innym pasuje nie zważając na to czy ja tego chcę. Mam wolne ,ale się znowu naraziłam. Wystarczy, że od kilku miesięcy nie mam wolnych łykendów , jak się to pisze to nie wiem, a tam, wiadomo o co chodzi. Moi pracodawcy zapomnieli, że ja jestem takim samym człowiekiem jak moi podopieczni , że ze mnie żaden Robokop, a może ja o tym nie wiem? A co tam będę marudzić. Rozwaliłam z nerwów cały dom , wyciągnęłam z każdego kąta szmaty, prułam , prasowałam i składałam.
Zrobiła mi się szmaciarnia jak się patrzy, ile to ja rzeczy znalazłam, jakieś hafty dawno zapomniane, materiały z przyczepionymi wykrojami do szycia z przed dziesięciu kilogramów wstecz, jak jeszcze chciało mi się szyć ciuchy dla siebie.Prułam, prasowałam i składałam ,ale się zmęczyłam. I tak nerw przerodził się w doniosłe dzieło, mam porządek, wszystko poskładane, wiem jakie szmatki mam i tylko trzeba mieć nadzieję że zacznę szyć.
Wiele szmatek, wiele pomysłów i brak czasu, ot i samo życie.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko i dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze.
Ehhh , tylko tyle komentarza na temat pracy zawodowej... Nie szanuje się u Nas ludzi (w ogóle i nigdzie!)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze spożytkowałaś energię i emocje uleciały w niebyt. :)
A takie jak my "szalone baby", to każde tego typu zdjęcie jak Twoje dzisiaj, powiększają musowo wgapiając się co tam też ślicznego?!
Ps. igielniczka to naprawdę Ci zazdraszczam z całych sił!;) Dobranoc... :)
Witaj Asiu :-)
OdpowiedzUsuńWykonałaś imponujacą pracę po pierwsze, a po drugie się nie dałaś, więc jakby nie patrzył z "nerwa" wyszła sama korzyść. Tylko podziwiać, bo na dodatek pogoda w naszym mieście raczej mało optymistyczna.
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia
Marysia
bardzo miłe i przyjemne.
OdpowiedzUsuńAsiu, spodobał mi się Twój pomysł na odstresowanie,wykonałaś kawał roboty!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo czau na wykorzystanie tych świetnych tkanin.
Pozdrawiam serdecznie
Oj widzę , że sie odstresowałaś na całego.
OdpowiedzUsuńA jaki efekt spożytkowania "adrenaliny" :0)
Szmatek nakumulowałaś, teraz życzę Ci, aby tego czasu na szycie jednak się troszke znalazło.
to prawda z tym brakiem czasu ;) ja tak układam motki włóczek i się zastanawiam kiedy je wyrobię
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że te szmatki miałaś pod ręką... szalenie pożytecznie spożytkowałaś miotającą Tobą furię.
OdpowiedzUsuńAle z Ciebie baba całą gębą.. Niesamowitą pracę wykonałaś, a ile się przy tym nagadałaś...:-) hoho, aż miło się czytało:-):-)
OdpowiedzUsuńNieźle cię ten nerw nakręcił !!!
OdpowiedzUsuńTeraz życzę ci co najmniej stu lat życia w zdrowiu, abyś wszystkie te szmatki i płócienka, i ...co tam jeszcze nie wiem spożytkowała :)
Zapomniałam dodać, że serwetka koniakowska w oprawie wygląda bajecznie !
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego bloga!
OdpowiedzUsuńRobisz piękne rzeczy,ciekawe co wymyślisz z tych szmatek? A swoją drogą gdzie ty to wszystko trzymasz?
Widzę że masz podobną oddziałową do mojej.
pozdrawiam
Imponujący zbiór, oczami wyobraźni widzę wspaniałe wytwory :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPatrząc na ten Twój niemal sklep z materiałami mam ochotę zniweczyć Twoją pracę, porozkładać wszystko, pomiętolić, pooglądać i w ogóle zrobić wszystko, żeby choć troszkę się nimi nacieszyć :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję pracy...przemęczenia w niej, niezrozumienia. Dzielna jesteś
Ściskam
Świetny odstresywacz( to chyba neologizm)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twój zbiór
Gosia dziękuję za życzenia, sto lat to mogłabym żyć ale czy ja coś jeszcze widzieć będę i czy skleroza pozwoli na robótkowanie, można sobie tylko wyobrazić babcię która coś zacznie a potem nie pamięta co chciała zrobić.
OdpowiedzUsuńAnonimowy bo nie podpisałaś się, sama nie wiem jak mi się to pomieściło teraz zajmuje całą wielką wojskową walizę mojego Miśka jedną półkę i duży pojemnik jeszcze w innej szafie, jak jest poskładane mniej miejsca potrzebuje.Pocieszające jest to że inni mają tak samo.
Bestyjeczko moja wyobraźnia jest bujna więc sobie wyobrażam co mogłoby powstać ale czy powstanie to już inna para kaloszy.
MamoKini sama zniweczę swoją pracę jak wpadnę w trans "tfurczy".