|
Obiecany wpis o Kazimierzu w Krakowie ,który kiedyś umieściłam w swoim poprzednim blogu, po to by mi nie znikł na zawsze. Uwielbiam to miejsce |
Upał nieznośny, więc zacumowaliśmy w naszym ukochanym miejscu tzn.Restauracji pod nazwą "Dawno temu na Kazimierzu", ma ona swój klimacik i staram się tutaj wracać . Przenosimy się w czasy kiedy ul.Szeroka była sercem miasta żydowskiego. Od ulicy do restauracji można wejść przez drzwi u stolarza, krawca lub sklepiku spożywczego, albo głównym wejściem od ul.Szerokiej. W środku wnętrza sklepów i warsztatów urządzone są tak jak kiedyś, a dzielą je niewidoczne ściany.Przy świecach zawsze zapalonych i przy żydowskiej muzyce można posiedzieć i powdychać klimat dawnego życia tętniącego w tym mijscu dawno temu, a który został tak brutalnie zniszczony.
Raz w roku odwiedzam Kraków, udało mi się ukraść dwa dni wolnego i przeznaczyć na spacer po Krakowie . Jeden dzień przeznaczyłam na szwędanie się po ulubionym zakątku Krakowa Kazimierzu. Czego tam szukałam? jak zwykle historii, tym razem powędrowałam śladami Żydów Krakowskich. Wędrowałam bez pośpiechu uliczkami Kazimierza, zaglądałam w zakamarki, zwiedzałam Synagogi itp. Garść historii uwiecznił mi mój Misiek na zdjęciach, a niektóre elementy np. te piękne motywy ścienne sfotografował na moją prośbę. Szukam zazwyczaj tylko drobiazgów, elementów które wpływają na atmosferę danego miejsca. I parę zdjątek z wędrówki.
Szukam śladów historii wszędzie tam gdzie nogi mnie poniosą, tak kiedyś wędrowałam przez Bieszczady, szukając Bojków , Łemków, spalonych cerkwi, nieistniejących wsi i zastanawiam się nad skomplikowaną historią i skomplikowanym życiem zwykłych ludzi wplątanych w nią nierozerwalnie. Szkoda że nie umieliśmy uszanować tak wielkiej różnorodności kultur, religi , ludzi razem żyjących przez lata, szkoda że nie umiemy , mądrzejsi historią jaka się wydarzyła, żyć tak teraz, szkoda że tak wiele nas dzieli a nie łączy dziś, wiem coś na ten temat, żyję w mieście wielu religii.
Troszkę więcej tolerancji i uszanowania drugiego człowieka przydałoby się nam wszystkim.
A na deser anegdotka
Julian Tuwim - wielki polski poeta był pochodzenia żydowskiego i fakt ten rzutował na stosunek do niego różnych ludzi. Miał swego "etatowego" przeciwnika w koledze po piórze A. Nowaczyńskim, który nie przepuszczał żadnej okazji by dopiec Tuwimowi. Na jednej z uroczystości na cześć Tuwima Nowaczyński wzniósł toast:"- Nie ma literatury polskiej bez A.Mickiewicza, nie ma A.Mickiewicza bez "Pana Tadeusza", nie ma "Pana Tadeusza" bez Jankiela. Niech żyje Tuwim." Tuwim niewiele się zastanawiając "podziękował" również toastem:"- nie ma literatury polskiej bez A.Mickiewicza, nie ma A.Mickiewicza bez "Pana Tadeusza", nie ma "Pana Tadeusza bez Jankiela, nie ma Jankiela bez cymbałów. Niech żyje Nowaczyński. "
i obraz " Modlitwa zamordowanych" namalowany przez Bronisława Linke w 1942r, tyle znalazłam wędrując po Kazimierzu.